wtorek, 16 czerwca 2015

„Lektury dla kibica” - Bieg po życie

Dziś niezwykła historia niezwykłego człowieka.

Rozdział 73.

Bieg po życie - Lopez Lomong, Mark Tabb

Przyznam szczerze, że przed lekturą książki nie miałam pojęcia, kim jest Lopez Lomong. Wystarczył jednak rzut oka na okładkę, krótka zapowiedź treści oraz słowa „Z piekła Sudanu na olimpijskie areny” bym oddała się czytaniu bez reszty.

Bardzo mocny początek jest największą siłą i atutem tej książki. Historia Lopeza wciąga i bardzo porusza. Nie może być inaczej, gdy czyta się o sześcioletnim dziecku porwanym z rąk matki przez rebeliantów w trakcie wojny. Nie można pozostać obojętnym poznając historię utraconego dzieciństwa, walki o przetrwanie, ucieczki przez sawannę, wieloletniego pobytu w obozie dla uchodźców i adopcji, która dała nową rodzinę i nowe życie w Ameryce.

„Wojna jest zawsze o wiele gorsza dla biednych niż dla bogatych. Zawsze.”

Opowieść Lopeza nie tylko porusza, ale również przywraca wiarę w ludzi. Amerykańska para stała się rodzicami Lopeza, ale to nie ich miłość i życzliwość dotknęła mnie najbardziej. Szczególnie uderzyło mnie niezwykłe przywiązanie dzieci w Afryce do siebie nawzajem. Obcy chłopcy uratowali Lopezowi życie, tylko dlatego, że byli z tej samej wioski. Zabrali go ze sobą uciekając rebeliantom, choć sześciolatek mógł ich przecież spowolnić. My w Polsce często nie znamy nawet najbliższych sąsiadów, a dla Afrykańczyków jedna wioska jest synonimem jednej rodziny. Postawa tych chłopców to niezapomniana lekcja człowieczeństwa.

Sport w całej tej historii jest tylko tłem. Tu nie chodzi o wyniki, medale i triumfy. Bieganie w życiu Lopeza nigdy nie miało takiego celu. Było sposobem na wyrwanie się z rąk żołnierzy, a także ucieczką od problemów dnia codziennego. Później, kiedy przemieniło się w sport - w kategoriach, jakich rozumiemy – stało się drogą do pomocy tym, którzy mieli mniej szczęścia od niego. Lopez Lomong nie zapomniał, bowiem nigdy o tych, którzy zostali w dalekiej Afryce. To czyni jego historię jeszcze bardziej niesamowitą.

 „Stres czuje się, kiedy usiłuje się tak rozdzielić przydział żywności, aby starczył na trzydzieści dni. Stres jest wtedy, kiedy patrzy się jak przyjaciele umierają na malarię, i nie przestaje się myśleć o tym, kto będzie następny. […] Bieg, nawet mistrzostwa, nie są w stanie mnie zestresować.”

Czytając tę książkę dowiecie się, co oznacza imię Lopepe, jakim nazywali go rodzice, jak Lomong określa swoich wybawców, a także, co stało się z chłopcami, którzy uratowali mu życie. Lopez zdradzi Wam, czym było dla niego bieganie, gdy jeszcze nie wiedział, że można je traktować, jako sport, który biegacz sprawił, że zapragnął wystąpić na olimpiadzie oraz jaki cel miały biegi trzydziestokilometrowe praktykowane w obozie dla uchodźców.

Odkryjecie, dlaczego mieszkając w Afryce uważał, że w „Ameryce musi być jak w niebie”, jaki plan chciał zrealizować po dotarciu do USA i jak tłumaczył sobie biały kolor skóry Amerykanów. Przeczytacie, dlaczego w Stanach Zjednoczonych spał początkowo z włączonym światłem, dlaczego zaczął trenować bieganie, kiedy jego „złudzenia o Ameryce, jako krainie pokoju zostały zburzone” i kiedy poczuł, że Ameryka jest jego prawdziwym domem.

Dowiecie się, co oznaczało dla niego wejście do drużyny olimpijskiej, jaką nazwę nosi czwarte okrążenie biegu na 1500 metrów, która chwila była najwspanialszą w jego życiu, jak również, co słowo „jenga” znaczy w języku suahili.

 „[…] życie nauczyło mnie, że nie można nie wierzyć w niemożliwe.”

Książka Lopeza Lomonga, to historia olimpijczyka, w której sport nie odgrywa pierwszoplanowej roli. To lektura pokazująca realia życia w Afryce. Obnażająca skutki wojny dla zwykłych obywateli. Książka, która uświadamia, jak wielkimi jesteśmy szczęściarzami i bogaczami mając dach nad głową, rodzinę i jedzenie, bez doświadczenia strachu i wojny. Powinien ją przeczytać każdy, bez względu czy interesuje się sportem, czy też nie. Po lekturze historii życia Lomonga już nigdy nie spojrzycie na uchodźców wojennych w ten sam sposób, co dotychczas.

 „[…] kiedy biegłem, byłem jedyną osobą, która miała kontrolę nad moim życiem.”


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu SQN.



Źródło zdjęcia: własne

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz