środa, 2 grudnia 2015

Marzenia się nie spełniają…

Martyna Wojciechowska powiedziała kiedyś: „Ale marzenia nie spełniają się ot tak. W tym cała ich magia. Że są wyczekane.” Coś o tym wiem, gdyż moim największym marzeniem od wielu lat była podróż do Madrytu, by tam z trybun Estadio Santiago Bernabéu obejrzeć mecz Realu. Długo to pragnienie pozostawało jedynie w sferze marzeń. W końcu jednak spotkałam na swojej drodze osoby, które dzieliły tę samą kibicowską pasję do Realu, co ja. Razem łatwiej było zarówno zdecydować się na wyjazd, jak i go zorganizować.

Real vs …

Sama możliwość kibicowania Realowi na żywo była wspaniałą perspektywą. Dlatego też specjalnie nie zastanawiałam się, kto miałby być rywalem Los Blancos, gdy już usiądę na stadionie. Chciałam jedynie by nie była to drużyna pokroju Rayo Vallecano, Granady, czy też Las Palmas. Z całym szacunkiem dla tych klubów, jeśli miałam wybrać się na mecz przez pół Europy to chciałam poczuć jego atmosferę. Wszyscy wiemy, że nie każda drużyna wzbudza emocje na trybunach, szczególnie w Hiszpanii, gdzie nikomu nie jest obcy styl piknikowy. Dlatego też brałam pod uwagę kluby takie jak Valencia oraz Sevilla. W tym momencie może nasuwa się Wam pytanie a dlaczego nie Barcelona? Hmm no cóż. Odpowiedź jest jasna i klarowna. Przerażała mnie myśl bycia raz w życiu w Madrycie i to na przegranym meczu. Życie jednak napisało swój własny scenariusz i wybrałam się właśnie na El Clásico (widzę te uśmiechy na waszych twarzach…).

Za i przeciw

El Clásico to coś więcej niż mecz. To niezapomniane widowisko, które elektryzuje cały piłkarski świat. Kiedy Real gra z Barceloną nie ma bezstronnych obserwatorów. Nawet, jeśli, na co dzień ktoś nie sympatyzuje z tymi drużynami, w czasie tych 90. minut staje po jednej ze stron. Natomiast dla wieloletnich kibiców tych klubów jest to jedno z najważniejszych spotkań w sezonie. Dla mnie, jako madridisty oczywiście nie jest inaczej.

Jednak, jeśli chodzi o mecze Realu, to mam wrodzoną predyspozycję do snucia pesymistycznych wizji i przeczuwania najgorszego, (co nie wyklucza ogromnej wiary w sukces). A doświadczenie klęsk 0-5 czy też 2-6 w starciach z Barceloną jakoś szczególnie nie pomagała w pozbyciu się owego strachu. Możliwość piłkarskiej katastrofy na Bernabéu była największym „minusem” wyjazdu na El Clásico. Kolejny to z pewnością cena biletu, znacznie wyższa w porównaniu z wejściówkami na pojedynki z innymi drużynami.

Zalet meczu z Barceloną nie trzeba przytaczać. Wspomnę jedynie, że wybór tego konkretnego spotkania zyskał kolejny argument „za” w dniu, kiedy w wyborach do parlamentu Katalonii partie niepodległościowe zdobyły większość. Wkrótce, bowiem może się okazać, że Katalonia nie jest już częścią Hiszpanii, a co za tym idzie Barca zostanie wykluczona z rozgrywek La Liga. I choć nie sądzę by tak się stało, to jednak mógł to być jeden z ostatnich Klasyków w historii. Świadomość bycia częścią tego widowiska jest całkiem przyjemna.

Oczekiwanie i planowanie

Na pojedynek z Barceloną nie jedzie się jednak z dnia na dzień (no chyba, że chcecie ryzykować i kupić wejściówki pod stadionem). Dlatego też bilety zakupiłam ponad dwa miesiące przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Taka sytuacja oznaczała funkcjonowania ze świadomością, że marzenie naprawdę się urzeczywistni. Starałam się jednak nie popadać w euforię, nie potęgować emocji i na spokojnie podchodzić do całego wyjazdu. Żeby nie zwariować skupiłam się na codzienności, a wraz z upływem czasu na planowaniu tego, co będę robić poza meczem, gdyż miałam spędzić w stolicy Hiszpanii niespełna tydzień. Postanowiłam także odbyć przyśpieszony kurs języka hiszpańskiego, (którego zawsze chciałam się nauczyć), czyli przyswoić, chociaż podstawowe wyrazy i zwroty.

Obawy

Oprócz strachu przed porażką podczas oczekiwania na listopadowy wyjazd, towarzyszyła mi jeszcze pewna myśl. Czasem zdarza się, bowiem tak, że kiedy człowiek długo o czymś marzy, ma pewne wyobrażenia o danym miejscu, a potem rzeczywistość brutalnie rujnuje ten obraz. Bałam się, że właśnie tak się stanie się, gdy pojadę do stolicy Hiszpanii, że Madryt okaże się zwykłym miastem, jakich wiele, że Bernabéu nie zwali z nóg, a mecz nie wyzwoli oczekiwanych emocjonalnych przeżyć. Natomiast po atakach terrorystycznych w Paryżu do wszystkich powyższych obaw dołączyły jeszcze te związane z bezpieczeństwem.

…. ciąg dalszy nastąpi ;)

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz