niedziela, 21 września 2014

Polski sen

Jestem wierząca. Nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o moje przekonania religijne, ale również o sport. Raz jeden w moim tekście wspominałam już o tym, o postaci “kibica wierzącego”. Jest to osoba, która w sposób niezachwiany i trwały wierzy w zespół, którego jest fanem. Samą siebie zawsze wyobrażałam sobie w ten sposób. I choć chłodny realizm i kalkulacja nie są mi obce, to zawsze z tyłu głowy mam tę małą iskierkę nadziei na zwycięstwo. Tym razem jednak nie wierzyłam. Przed Mistrzostwami nie wierzyłam w to, że Polska Reprezentacja siatkarzy dojdzie do finału. Zmiana trenera, kontrowersyjne powołania, tudzież kadrowe braki, średni występ z Lidze Światowej. To wszystko oraz ogromna presja, której Polacy nie lubią, złożyło się na fakt, iż nie zwiastowałam naszym Orłom sukcesu medalowego. Jednak dziś, po wczorajszym półfinale, w którym Polacy szybko zgromili Niemców biję się w pierś. Z wielką radością i dumą, ze łzami wzruszenia w oczach wierzę, że naszych siatkarzy stać na wszystko.

Mistrzostwa Świata w Polsce były marzeniem wielu ludzi. Ten sam Polski sen łączył miliony naszych rodaków. Chociaż nie są one zorganizowane z takim rozmachem, jaki wymarzył sobie prezes Przedpełski, gdyż finansowe środki na to nie pozwoliły. Stały się też solą w oku szefostwa Polsatu, który je zakodował, z powodu braku sponsorów. Te wszystkie mankamenty są dzisiaj mało istotne. Wynik sportowy rekompensuje każdą niewygodę, porażkę i błąd.

Droga Polaków do medalu, choć bardzo ciernista i wyboista była dowodem na to, że ten zespół to jedność zdeterminowana by odnieść sukces. W ciągu całego turnieju zanotowaliśmy tylko jedną porażkę. Staliśmy się za to specjalistami od pięciosetowych horrorów, które kończyliśmy zawsze zwycięsko. Odesłaliśmy do domu potężną Rosję. Doprowadziliśmy do histerii wielkich Brazylijczyków. „Zwiększyliśmy ryzyko ataku terrorystycznego na nasz kraj zwyciężając nad Iranem”. Teraz został tylko jeden pojedynek. Najważniejszy.

Mam małe deja vu. Przypomina mi się rok 2006. Inne miejsce, inna reprezentacja. Wtedy pojedynek z Canarinhos zakończył się zwycięstwem podopiecznych Bernardo Rezende. Dla nas srebro było wystarczające! Dzisiaj mierzymy wyżej, patrzymy dalej i wierzymy mocniej! Brazylijczycy są rozjuszeni, żądni zemsty za porażkę z 3. fazy turnieju. Chcą udowodnić, że czwarty tytuł Mistrzów Świata z rzędu i dominacja na świecie należy im się bezwzględnie.

A Polacy? 40 lat temu nasi reprezentanci pod wodzą Huberta Wagnera zdobyli w Meksyku ten zacny tytuł. W aktualnej kadrze Polski dopatruję się wielu podobieństw do tamtej grupy. Choćby to, że trenerem jest człowiek, który jeszcze kilka miesięcy temu sam był czynnym zawodnikiem.

Dziś jest najlepszy czas na zdobycie Mistrzostwa Świata!

Dziś spełnia się Polski sen.

Niech Spodek znów odleci!

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz