wtorek, 10 marca 2015

„Lektury dla kibica” - Gdy mrok odbiera szczęście…

Bronił barw Borussii Mönchengladbach, grał w Benfice Lizbona, przeszedł do Barcelony, a następnie został wypożyczony do Fenerbahce Stambuł. Nie w każdym klubie wiodło mu się najlepiej, ale po powrocie do Bundesligi grając dla Hannoveru 96 odżył zostając bramkarskim kandydatem numer jeden reprezentacji Niemiec do gry na mundialu w RPA. Mundialu, którego nie dożył. W 2009 roku popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg. Oto tragiczna historia życia Roberta Enke.

Rozdział 63.

Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk - Ronald Reng

Robert Enke, piłkarz, reprezentant kraju. Człowiek odczuwający strach przed nieznanym, mający ataki paniki. Prowadzący nieustanną wewnętrzną walkę z chorobą, w której ogromnym wyzwaniem było wstanie rano z łóżka. Syn psychoterapeuty. Czasem radził sobie z sytuacjami stresowymi i problematycznymi, ale będąc podatnym na depresję wystarczył szczegół by wywołać objawy. Ogromna presja towarzysząca profesjonalnemu sportowi, a także poczucie odpowiedzialności za każdą straconą bramkę, nawet, gdy nie ponosił za nią winy, tylko potęgowały złe samopoczucie. Enke zmagał się z chorobą, ale swoją walkę ukrywał przed światem. Był przecież bramkarzem, ostatnią ostoją drużyny na boisku, nie mógł tak po prostu powiedzieć, że sobie nie radzi. Nie chciał.

„Gdy bramkarz bezpośrednio przed pierwszym gwizdkiem wybiega w stronę bramki, to na trybunie doping staje się bardziej entuzjastyczny z każdym jego krokiem. Gdy dociera na linię piątego metra, czuje się, jakby stanął nad przepaścią.”

Depresja wciąż jest tematem, który borykający się z nią człowiek rzadko porusza. Jednak coraz częściej nie jest już wyłącznie tematem tabu. Także wśród sportowców. Walkę z tą chorobą opisał w swojej autobiografii Sven Hannawald, któremu udało się wyjść na prostą. Robert Enke nie miał tyle szczęścia. Dwukrotnie cierpiał na depresję, za drugim razem odebrał sobie życie. Chciał kiedyś napisać książkę, niestety to pragnienie nie zdążyło się spełnić. Jego historia musiała, więc zostać opowiedziana za niego.

„Tortura profesjonalisty: wymagać od siebie bycia bezbłędnym i wciąż myśleć o sowich pomyłkach.”

„Życie wypuszczone z rąk” to biografia niemieckiego bramkarza, w której pierwszoplanową rolę odgrywa człowiek, a nie sport. To poruszająca książka, napisana z dużym wyczuciem. Autorem tej pozycji jest dziennikarz i wieloletni przyjaciel bramkarza Ronald Reng. Nie jest to zwykła biografia, ale zapis życia obarczonego wyniszczającą chorobą. Mimo wszystko nie brakuje w niej chwil radosnych, wszak to opowieść o życiu, a nie o chorobie. Muszę jednak zaznaczyć, iż książka posiada pewną „siłę”, która sprawia, że czytając nawet o szczęśliwych momentach Enke człowiek ma wrażenie jakby „gdzieś za rogiem” czaiło się niebezpieczeństwo i za chwilę do życia głównego bohatera powróci mrok. To uczucie niepewności towarzyszące czytaniu powoduje, że obok tej książki nie można przejść obojętnie.

Lektura zawiera także poruszające fragmenty pamiętnika Roberta Enke, dobitnie pokazujące jak ciężko było mu zmagać się z depresją i walczyć z myślami samobójczymi. Dziennikarz zamieszczając zapiski bramkarza, sprawił, że Niemiec opowiedział swoją historię wraz z nim. Tak jak planował.

 „Wiedział, że jest chory. […] jego mózg nie był w stanie poradzić sobie ze stresem. Jego system nerwowy filtrował emocje i przepuszczał tylko te negatywne – strach, złość, rozpacz.”

Dowiecie się jak Roberta Enke nazywali przyjaciele z młodości, dlaczego zajął miejsce między słupkami bramki, choć początkowo grał w ataku, a także, jaka postawa po straconym golu była jego znakiem rozpoznawczym. Odkryjecie jak poradził sobie, gdy w dwóch meczach z rzędu wyciągał piłkę z siatki łącznie 15(!) razy, dlaczego płakał po podpisaniu kontraktu z Benficą Lizbona, a jak Portugalczycy wymawiali jego nazwisko. Przeczytacie, co powiedział ratownik medyczny, gdy Enke po ataku alergii był transportowany na OIOM oraz w jaki, dość oryginalny, sposób oświadczył się swojej dziewczynie.

„[…[ zawsze byłem w dobrym nastroju i czułem się najbardziej zrelaksowany, gdy nie grałem. Boję się też zdania opinii publicznej, prasy i spojrzeń ludzi. Strach mnie paraliżuje.”

Dowiecie się, kiedy Enke przyznał, że popełnił błąd odrzucając ofertę Manchesteru United, którego trenera uważał za najlepszego, z jakim pracował podczas swojej kariery oraz jak pierwszy trening z Robertem wspomina Victor Valdes. Odkryjecie, która umiejętność była jedną z jego najmocniejszych stron, co czuł oglądając na ekranie TV grę Barcy, po odejściu z klubu, a także, z którym niemieckim zespołem nie chciał więcej grać, po tym jak w dziewięciu bezpośrednich konfrontacjach broniąc bramki Hanoweru puścił aż 40 goli.

„Nie czuję już niczego – stwierdził bez emocji. – Nie czuję nerwowości, radości, niczego. Stałem na boisku i wszystko było mi jedno.”

Czytając tę lekturę będziecie mieli również okazję odkryć, dlaczego choroba Roberta Enke była niewidoczna dla otocznia (wiedzieli o niej tylko najbliżsi) oraz jak jego niektóre zachowania tłumaczyli sobie koledzy z boiska. Dowiedzie się, co jest pułapką, a co siłą depresji oraz dlaczego osoby niepodatne na depresję rzadko są w stanie zrozumieć ludzi borykających się z tą chorobą.

„Śmierć osoby cierpiącej na depresję nigdy nie jest decyzją człowieka wolnego.”

Książka Ronalda Renga, choć przedstawia życie niemieckiego bramkarza, nie jest przeznaczona jedynie dla fanów futbolu. To wartościowa pozycja, która zwraca uwagę na problem depresji i wskazuje pewne mechanizmy rządzące tym schorzeniem. To niezwykła, uświadamiająca i skłaniająca do refleksji lektura.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu SQN.


Źródło zdjęcia: własne

AUTOR: RealAnia

3 komentarze:

  1. Hannawald nie miał depresji, a syndrom wypalenia ;) wsrto to poprawić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hannawald w swojej książce "Triumf. Upadek. Powrót do życia": podał diagnozę swojego stanu: "ciężki przypadek depresji z syndromem somatycznym", [...], "wyraźny syndrom wypalenia". Czyli depresja jednak była ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. moja pomylka. On nigdy nie mowil o depresji, a jako diagnozie mowil o burnoucie. Jednak masz racje

    OdpowiedzUsuń