wtorek, 6 sierpnia 2013

Fakty (trochę) po faktach!

Od zakończenia tegorocznej edycji Ligi Światowej trochę wody upłynęło. Z braku czasu skomentować występu naszej kadry nie mogłam na gorąco, jednakowoż w głowie kłębiły mi się roje natarczywych myśli i komentarzy na ten temat, które prędzej czy później swoje ujście znaleźć musiały. Lepiej późno niż wcale.

Cóż można powiedzieć? Fakty są takie, że Ligę Światową przegraliśmy z kretesem i choć nadzieje były spore, zwłaszcza przed wyjazdem do Bułgarii, to zostały one już w pierwszym meczu boleśnie zrównane z parkietem, w który wdeptali nas reprezentanci tego kraju. Mecze w Warnie miały być ostatnią deską ratunku, a tak naprawdę pogrążyły mocno już nadwyrężoną formę Polaków. Nie będę komentować stylu, ani gry naszych siatkarzy. O tym napisano w ostatnim czasie bardzo, bardzo, bardzo wiele. Fala krytyki polała się wielka i szeroka niczym tsunami na Pacyfiku. Ja zatem za tłumem nie pójdę i gromić Polskiej reprezentacji nie będę. Dostali chłostę z każdej możliwej chyba strony.

Źródło plusliga.pl
Mimo, że zadowolona z dyspozycji, którą prezentowali biało- czerwoni nie jestem (tak jak 99,9% populacji kibiców siatkówki) to "wiadra pomyj" bym na nich nie wylewała.  Po prostu przyjmują sytuację taką jaką jest. Bez oceniania, bowiem czy cokolwiek to zmieni?

Nie wiem czy to przypadek czy może taka troszkę choroba polskich sportowców, że po okresie „tłustym” nadchodzi zawsze „chudy” i na odwrót. W ubiegłym roku spektakularna wygrana w LŚ uskrzydliła wszystkich, potem porażka na Igrzyskach te skrzydła skutecznie podcięła. W tym roku znowu zaczynamy słabo i trudno przewidzieć co nasz czeka na Mistrzostwach Europy.

Wielu komentatorów Ligi Światowej próbuje doszukiwać się przyczyn tak słabego występy naszych reprezentantów. Jedni winią trenera i sugerują nawet, że czas go zmienić! Ja jestem absolutnie przeciwna takiemu myśleniu! Funkcja selekcjonera to materia wielce delikatna. Jest to postać kluczowa dla całej drużyny, mająca przełożenie nie tylko na fizyczne, ale też psychiczne fundamenty zespołu. Szafować sobie tym etatem nie można, zwłaszcza w środku sezonu! Po za tym te głosy, które dziś wołają o pomstę i zmianę, zapominają o chwale, którą Andrea Anastasi w pełni zasłużenie zdobył rok wcześniej. Mam też na uwadze przyszłoroczne Mistrzostwa Świata, które odbywać się będą w naszym kraju. Zwolnienie trenera mogłoby mieć katastrofalne skutki. Na szczęście prezes Przedpełski ustosunkował się negatywnie do sugestii o zmianach personalnych na trenerskiej ławce i tym samym wykazał się zdrowym rozsądkiem i siłą godną pełnionej funkcji.

Co do samych zawodników… Sezon PlusLigowy był długi i ciężki. Nasi podstawowi gracze jak Bartosz Kurek czy Łukasz Żygadło dojechali z jeszcze dłużej trwającej Superligi rosyjskiej do Spały jako ostatni. Meczy kontrolnych, sparingowych było zaledwie kilka. Zmęczenie, brak zgrania… to wszystko przynosi mniej lub bardziej widoczne efekty, skutkujące marną grą. Sportowiec też człowiek i mimo, że do skrajnego wysiłku oraz treningu przyzwyczajony być musi, pewnych rzeczy nie ominie.

Często i gęsto ostatnio w kontekście porażek wymieniane są również nazwiska Wlazły i Zagumny. Wielu osób wypowiadających się w temacie reprezentacji dawało jasno do zrozumienia, że te dwie zacne persony do składu wrócić niewątpliwie powinny. Ja tak jednak nie uważam. Sprawa z Zagumnym jasna była od początku. Wziął sobie reprezentacyjny urlop, uzgodniony wcześniej z trenerem i PZPSem. Ma prawo. Szum wokół Mariusza Wlazłego, który właściwie nakręca się od dwóch lat też został już kilka razy wyjaśniony i po prostu nie ma co do niego wracać. Popularny "Szampon" do reprezentacji póki co nie wróci, o czym mówi zarówno on sam jak i Anastasi.

Zgadzam się natomiast z tym, co zaznaczyło kilku naszych zawodników: Mariusz Wlazły czy Paweł Zagumny nic by nie zmienili. Tu chodzi o drużynę jako całość. Ten kto mecze widział na pewno się ze mną zgodzi. Naszej drużynie zabrakło charyzmy tak podziwianej w zeszłym sezonie, a co za tym idzie skuteczności i efektywności.

Każdy zdaje sobie sprawę, że ten sezon zaczął się potwornie źle. Najgorszy z możliwych scenariuszy się spełnił, a balonik oczekiwań wobec polskiej reprezentacji pękł z hukiem. Miejmy nadzieję, że po fatalnym początku końcówka będzie dużo lepsza. A jeśli nie? Trzeba będzie przełknąć gorzką pigułkę klęski i poczekać na kolejny sezon. Póki co jednak, bez oczekiwań, bez wymagań, uzbrojona w wiarę i biało-czerwony szalik z utęsknieniem czekam na powrót polskich Orzełków na parkiet. Kto ze mną?!:)

AUTOR: Iskra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz