wtorek, 20 listopada 2018

„Lektury dla kibica” – Andrzej Strejlau

Przyjacielski wywiad w formie książki. 

Rozdział 176.

On, Strejlau – Andrzej Strejlau, Jerzy Chromik

Jego charakterystyczny głos zna chyba każdy kibic w naszym kraju. Andrzeja Strejlaua, bo o nim mowa, zwykle słuchamy, natomiast za sprawą książki „On, Strejlau” możemy także przeczytać o życiu byłego trenera, które nieprzerwanie jest związane z futbolem.

„Język piłki jest uniwersalny.”

Najnowsza książka Wydawnictwa SQN to wywiad-rzeka, a właściwie rozmowa dwójki przyjaciół. Czytając tę pozycję można odczuć, że Andrzej Strejlau i Jerzy Chromik bardzo dobrze się znają. Żartują, ironizują, a nawet sobie dogryzają. Książkę czyta się dobrze, a także szybko. Tekst został ubogacony wieloma ciekawymi fotografiami, więc kolejne strony mijają jedna za drugą. 

Lektura rozpoczyna się od wspomnienia korzeni i pochodzenia Andrzeja Strejlaua, później chronologia wydarzeń zostaje zaburzona. Poszczególne wątki się przelatają, a niektóre kilka razy są powtarzane. Autorzy poruszają różne tematy, więc czytelnik ma okazję poznać trenera Strejlaua nie tylko od strony zawodowej. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, piłka z życiem prywatnym. Myślę, że książka przypadnie do gustu zwłaszcza starszemu pokoleniu, dla którego wspomnienia byłego selekcjonera reprezentacji Polski będą swoistą podróżą w czasie. 

„Miałem ADHD, zanim zrobiło się o tym głośno.”

Jak wspomniałam książkę czyta się sprawnie, jednak szczerze mówiąc od początku nie miałam uczucia „wow”. Lektura nie wciągnęła mnie na tyle, aby pojawiły się znane wszystkim książkoholikom myśli „jeszcze kilka stron, jeszcze jeden rozdział”. Książka jest ciekawa, ale nie mogę napisać, że nie mogłam się od niej oderwać. Wielokrotnie brakowało mi, bowiem większego rozwinięcia tematu przez Andrzeja Strejlaua. Chciałabym więcej historii zza kulis, więcej tajemnic, więcej futbolowych „smaczków”. Momentami za dużo było także Jerzego Chromika, a za mało głównego bohatera. W związku z powyższym po lekturze czuję niedosyt. Nie ukrywam, że spodziewałam się więcej, zwłaszcza widząc mnóstwo słów zachwytu nad tą pozycją w mediach społecznościowych. 

Mimo wymienionych mankamentów większość książki jest interesująca, nie dotyczy to jednak najsłabszego fragmentu lektury, który zdecydowanie stanowi rozdział wypełniony tweetami samego Strejlaua, jak i twettami o nim. Zupełnie niepasujące do literatury, niepotrzebne zwiększenie objętości książki.

„Piłkarz jak chce, to sprzeda.”

Jednym z najciekawszych wątków poruszanych w książce jest reprezentacja Polski za czasów Kazimierza Górskiego. Dowiecie się, z czym zdenerwowany trener Górski pomylił Wembley podczas odprawy przedmeczowej, czy też jak zwracał się do Andrzeja Strejlaua. Przeczytacie czy Jacek Gmoch był współtwórcą planu przygotowań na IO w Monachium. Odkryjecie również czy Strejlau rzeczywiście odmówił przejęcia kadry po Kazimierzu Górskim, więc selekcjonerem został Gmoch. Ponadto poznacie nieco kulisów konfliktu Andrzeja Strejlaua i Jacka Gmocha.

„Charakter mam czarny jak robota, którą wykonywałem.”

Czytając tę książkę dowiecie się gdzie Strejlau spotkał Jessiego Owensa i astronautę Neila Armstronga, skąd wzięły się jego przydomki „Narkoman” czy „E.T.”, a także ile można zarobić za skomentowanie meczu. Odkryjecie, kiedy trener otarł się o śmierć, czy boi się Zbigniewa Bońka oraz który stadion ma najgorsze stanowiska komentatorów w kraju. Przeczytacie nawet jak Strejlau postawił się prezesowi Atlético Madryt w sprawie Romana Koseckiego, czy też gdzie po przegranym meczu rzucano w jego drużynę kostką brukową.

„Bohaterowie to byli pod Monte Cassino, ale nie w meczu.”

Andrzej Strejlau wspomina swój najlepszy i najgorszy mecz w roli selekcjonera reprezentacji, tłumaczy, dlaczego Smolarek nazywany był stajennym, wyjaśnia, co oznacza termin „futbol apozycyjny”. Przedstawia kanon taktyki XXI wieku, uzasadnia, dlaczego prowadząc lubińskie Zagłębie celowo poszedł na L4 oraz zdradza, której drużynie odmówił, dzięki czemu posadę dostał Franciszek Smuda. 

„Nie kupią ci piłkarzy, to możesz się nazywać Mourinho i nic nie zrobisz.”

Podsumowując „On, Strejlau”, choć nie jest lekturą pozbawioną słabostek, to bez wątpienia wartą uwagi. Można w niej znaleźć wiele ciekawych wątków piłkarskich, a także poznać byłego selekcjonera kadry od prywatnej strony.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu SQN.



Źródło zdjęcia: własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz