Z braku czasu (nie-studentom zwrócę uwagę na to, że sesja trwa w najlepsze) notkę o finale Pucharu Polski publikuję dopiero dziś. W troszkę innej formie niż na początku zakładałam, ale w związku z tym, że minął już prawie tydzień od tego wydarzenia uznałam, że nie ma co wracać do szczegółów. Skomentować jednak muszę.
Fakty są takie: Skra zgarnęła Puchar (co mnie osobiście bardzo cieszy!!) po ciężkim boju z Asseco Resovią w półfinale oraz raczej szybkim zwycięstwie nad Jastrzębiem w finale. Bełchatów błyszczał w blasku fleszy, glorii i chwały, chłepcząc szampana z pucharów (co było całkiem ciekawym widokiem!), a JSW musiał obejść się smakiem. Mimo dość przewidywalnego zakończenia (mam na myśli zwycięstwo Skry) cały turniej był bardzo ciekawy. Przynajmniej z perspektywy kibica.
Podobał mi się zwłaszcza półfinał Zaksa Kędzierzyn Koźle kontra Jastrzębski Węgiel. Pewnie ze względu na to, że skończył się inaczej niż obstawiałam. O ile sam wynik 3:2 mnie nie zaskoczył, to kwestia zwycięzcy owszem. Brak Samici nieco osłabił Zaksę, a świetna dyspozycja Michała Łaski znacznie przyczyniła się do zwycięstwa JSW. Ciężko orzec, co miało większy wpływ na wynik. Nie zmienia to jednak faktu, że wymiana ciosów i naprawdę miła dla kibicowskiego oka zacięta gra, sprawiała, że mecz oglądało się z wypiekami na twarzy, oczami wbitymi w ekran i zaciśniętymi zębami (czy co tam kto lubi sobie zaciskać podczas sportowych transmisji).
Muszę pochwalić także Resovię. Postawiła wysoko poprzeczkę w półfinale. Ojj do tego stopnia wysoko, że po pierwszym secie potyczki ze Skrą byłam lekko zaniepokojona przebiegiem wydarzeń na boisku. Georgy Grozer i jego rewelacyjne ataki przyprawiały mnie o zdecydowanie zbyt gwałtowne bicie serca i całą lawinę szybko wyrzucanych z siebie słów (głównie tych bardzo silnie nacechowanych emocjonalnie:)). Jednak w końcówkach setów zabrakło rzeszowianom koncentracji. Skra takich błędów nie wybacza co zazwyczaj kończy się przegraną drużyny przeciwnej.
Abstrahując od całej rywalizacji klubowej, muszę powiedzieć, że wszystkie trzy mecze oglądało się naprawdę fantastycznie. Emocje i poziom sięgały zenitu. Wyrównana walka na siatce, pod siatką, w obronie, w ataku i gdzie się tylko dało, była naprawdę godna podziwu. Może jedynie sam finał był troszkę mniej absorbujący bo - tutaj użyję żargonu piłkarskiego- była to rozgrywka "do jednej bramki". Choć lepiej jednak zabrzmi, wyrażenie, że obijana była głównie tylko jedna strona parkietu. Puchar Polski ogólnie oceniam bardzo pozytywnie. Głównie ze względu na to, że robi się coraz ciekawiej w naszej rodzimej siatkówce. Skra ciągle jest na topie, ale jej dominacja nie jest już tak widoczna jak choćby rok czy dwa temu. Dotąd wyglądało to tak, że była sobie Skra, długo nic i dopiero pozostałe drużyny PlusLigi. Teraz dystans między ekipą z Bełchatowa, a pozostałymi znacząco się zmniejszył. Wprost proporcjonalnie rosną więc też nadzieje i emocje kibiców. Widać to było choćby na PP, który zgromadził prawdziwe tłumy i rozgrzał Podpromie do czerwoności. Jednym słowem: Warto było! Poświęcić swój czas i nerwy by sobie Puchar Polski obejrzeć. Oby więcej takich rozgrywek!
Na koniec... Po prostu nie mogę się powstrzymać... Z góry przepraszam! Daję oficjalnie upust swojej kibicowskiej radości i dumie: SKRA z Bełchatowa-to polskiej siatki królowa! :D:D
AUTOR: Iskra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz