niedziela, 25 maja 2014

10 w skali Ramosa

Real czekał na triumf w Europie 12 długich lat. Ja niewiele mniej, gdyż jestem madridistą od około dekady. Rozczarowań przez ten czas było wiele, porażka goniła porażkę. Real odbijał się jak od ściany od kolejnych rywali, aż wreszcie przyszedł ten dzień, tak długo wyczekiwany. Real nie tylko zagrał w finale, ale i odniósł w nim zwycięstwo!

Źródło: images.ara.cat
Patrząc na sam wynik, można by pomyśleć, iż Atletico nie miało szans. Jednak jak to często bywa w futbolu rezultat nie odzwierciedla przebiegu gry. Do 93 minuty to Rojiblancos byli w niebie. Potem wszystko się zmieniło. A Sergio Ramos stał się człowiekiem, który odmienił bieg historii. Jeden strzał, jedna główka, jeden gol. Chwila, w której frustracja i rozpacz zmieniły się w euforię. Chwila na, którą czekało całe madridismo.

Ten mecz nie toczył się po myśli Królewskich, a wszystko skomplikowało się, gdy ten, który wielokrotnie w przeszłości ratował Real, w tym najważniejszym meczu popełnił błąd. Casillas, nazywany świętym, stałby się symbolem porażki, gdyby nie Ramos. Bramkarz Realu z wdzięczności po golu wyściskał swojego obrońcę. To samo powinni zrobić pozostali piłkarze z Santiago Bernabéu, bo gra żadnemu z nich się nie układała.

Sergio Ramos w półfinałowym meczu z Bayernem Monachium odegrał się za serię rzutów karnych sprzed dwóch lat, kiedy to fatalnie przestrzelił. Wczoraj spłacił swój dług z nawiązką.

Dopiero w dogrywce załamane psychicznie, ale i fizycznie Atletico straciło kolejne trzy gole. Kluczowe było trafienie Garetha Bale’a, po którym wiedziałam już, że serii rzutów karnych w tym meczu nie zobaczymy. Dzieła dokonali Marcelo i Ronaldo. I La Decima w końcu przestała być marzeniem!

Źródło: kickoff.com

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz