Dziś
w cyklu „Lektury dla kibica” pierwsza
autobiografia kobiety-sportowca.
Rozdział
153.
Najważniejsza decyzja - Iwona
Guzowska
Spoty
walki nie są moją domeną. Kobiece sporty walki tym bardziej. Lubię jednak
poszerzać swoje sportowe horyzonty, więc z dużą ciekawością sięgnęłam po
książkę Iwony Guzowskiej, wielokrotnej mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu
i boksie. Pozycja wydana nakładem Wydawnictwa Galaktyka nosi tytuł „Najważniejsza decyzja”.
Książka
Iwony Guzowskiej to lektura pod kilkoma względami nieco inna od pozostałych
książek sportowych. Po pierwsze nie ma tutaj intrygującego prologu. Zazwyczaj
autorzy na samym początku serwują czytelnikom mocne, arcyciekawe historie,
rozpalając tym samym wyobraźnię i zachęcając do dalszego czytania. Tym razem
prolog nie ma takiej mocy. Wystarczy jednak chwilę poczekać, gdyż
zainteresowanie gwałtownie wzrasta wraz z lekturą pierwszej – z czterech –
części książki.
Iwona
Guzowska rozpoczyna swoją historię chronologicznie, przedstawiając swoje
dzieciństwo, dorastanie oraz młodość. Jednak ze względu na traumatyczne i
trudne przeżycia – pobyt w domu dziecka, adopcja, problem alkoholowy w
rodzinie, nieplanowana nastoletnia ciąża – była mistrzyni opisuje swoją przeszłość
w dość nietypowy sposób. Otóż dystansuje się od własnych przeżyć opowiadając w
trzeciej osobie, a co bardziej zaskakujące opisuje historie dwóch dziewczyn
zamiast jednej. Ten niespotykany, przewrotny i pomysłowy sposób opowiedzenia
części własnej biografii wyróżnia tę książkę spośród innych pozycji literatury
sportowej. Pierwsze kilkanaście rozdziałów czyta się wręcz błyskawicznie.
Człowiek jest ciekawy, w jaki sposób obie przedstawione postacie łączą się ze
sobą i jak odnoszą się do Iwony Guzowskiej. Bez wątpienia to najlepsza część „Najważniejszej decyzji.”
„Stres sięga zenitu, świadczy o tym znajomy
ból dziąseł.”
Po
części typowo autobiograficznej w książce pojawiają się tematy bardziej
sportowe. Iwona Guzowska wspomina przebieg walk mistrzowskich, obronę tytułów,
opisuje także przygotowania do ringowych starć. Fragmenty sportowe z pewnością
zaciekawią wszystkich kibiców, rozczarowaniem jednak będzie ilość
przedstawionych informacji. Jest ich bez wątpienia za mało. W książce
sportsmenki mało sportu? Dziwne, ale niestety prawdziwe.
Sięgając
po tę pozycję odkryjecie, kto nadał Iwonie Guzowskiej przydomek „pitbull”, w
jaki sposób zdobyła pierwszy tytuł mistrzyni świata oraz który okres był
najtrudniejszym w jej karierze. Przeczytacie, który trener nadał „pierwsze i
właściwe szlify” jej talentowi, jak łączyła karierę z wychowaniem dziecka, a
także, w jaki sposób straciła pas WIBF z winy promotora. Iwona Guzowska
wspomina również swoje porażki, ujawnia, która z nich bolała najbardziej.
Wyjaśnia, dlaczego tak szybko zdecydowała o zakończeniu kariery, a także
zdradza czy żałuje swojej decyzji.
„Miesiące ciężkiej
pracy, mnóstwa wyrzeczeń, litry potu, krwi. Setki chwil zwątpienia, samotności.
Warto było, bo tylko tak zdobywa się szczyty.”
Trudno
nie docenić wielkich sportowych osiągnięć Iwony Guzowskiej. Podziw wzrasta,
kiedy spojrzymy na jej trudną przeszłość. Motywacja i wewnętrzna siła polskiej
zawodniczki jest naprawdę inspirująca. Wszyscy wątpiący we własne możliwości
powinni przeczytać wspomnienia Guzowskiej. Kobiety, która niespełna miesiąc po porodzie
zdobyła czarny pas w taekwondo, a dwa tygodnie później wywalczyła mistrzostwo
Polski w kick-boxingu. Polska pięściarka przekazuje w swojej książce wiele słów
motywacji, starając się pobudzić czytelnika do działania. W moim odczuciu było
ich czasem jednak za dużo, przecież historia Iwony Guzowskiej sama w sobie jest
już niezwykle motywująca.
„Ból po walce jest
właściwie… piękny. Dzięki niemu czułam, że żyję.”
W
późniejszych częściach książki ciekawe, z punktu widzenia osób zainteresowanych
sportem, są również fragmenty o wejściu Guzowskiej na Mont Blanc, czy też
udziale w zawodach Ironman. Niestety jednak to tylko wyjątki, a większość
pozostałych rozdziałów była dla mnie dużym zawodem. Autorka podejmuje w nich mnóstwo
tematów, a całość sprawia wrażenie, że w rękach trzyma się pismo dla kobiet, a
nie literaturę sportową.
Iwona
Guzowska opowiada o związku z drugim mężem, znaczeniu w jej życiu medytacji,
filozofii Dalajlamy. Wskazuje na potrzebę poszanowania wolności drugiego
człowieka, a także odnajdywania szczęścia w najmniejszych rzeczach. Mówi o
niesłuszności zabijania zwierząt dla pożywienia. Wskazuje swoje ulubione tytuły
piosenek oraz książek. Do tego wszystkiego znajdziecie jeszcze rozdział o
polityce i przygodzie Iwony Guzowskiej z sejmem.
Mnogość
mało interesujących wątków sprawiła, że tempo mojego czytania drastycznie
spadło. Niektóre treści były zupełnie niepotrzebnym, na siłę przedłużaniem
lektury. Apogeum osiągnęłam jednak w momencie, kiedy zaczęłam czytać o
zmarszczkach, starzeniu się, czy też biuście i kobiecości… wtedy po prostu „wymiękłam”.
Powiedzmy sobie szczerze, nie tego człowiek szuka, gdy sięga po autobiografię
sportowca.
„Żeby zdobyć każdy z
tytułów w boksie zawodowym, dawałam z siebie więcej niż wszystko.”
Iwona
Guzowska pracowała nad swoją książką trzy lata. Wydaje się, iż tak długi okres
czasu sprawił, że lektura zamiast jednolitym tworem stała się zbiorem zbyt
wielu wątków. Początkowe rozdziały szokują i wbijają w fotel, a późniejsze
wspomnienia sportowe wzbudzają ciekawość. Niestety pozostałe rozdziały, rodem z
pism opowiadających o życiu gwiazd, znacznie obniżają ogólną ocenę tej książki.
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to pierwsza autobiografia
kobiety-sportowca, którą czytałam i… nie był to chyba przypadek.
„Boks zawodowy to dopiero katorga.”
Źródło zdjęcia:
własne
Powiązane wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz