Nowy Rok za pasem (zostało kilka godzin do jego powitania) więc dziś będzie nieco nostalgicznie i sentymentalnie:) A wszystko przez fakt, iż w tym roku miałam okazję spełnić swoje dziecięce marzenia. Konkretnie rzecz ujmując, kibicowskie marzenia :P Każdy kto jest fanem od wielu lat na pewno wspomina, podobnie jak ja, swoje młodzieńcze pragnienia. Ja jestem Ślązakiem, z urodzenia, pochodzenia, miejsca zamieszkania i wolnej woli:).Dlatego też moim ukochanym miejscem "sportowym" jest katowicki Spodek. Jako nastolatka marzyłam o tym by pojechać na mecz siatkówki właśnie w to wyjątkowe miejsce. Wyjątkowe dla kibiców i zawodników. W tym roku wszyscy zgodnie podkreślali, że to najlepszy punkt na siatkarskiej mapie naszego kraju. Od pięciu lat mieszkam w Katowicach, więc mijam Spodek każdego dnia i niemiłosiernie irytował mnie fakt, że jakoś nie było okazji zobaczyć w akcji nasze Orzełki (lub ostatnio Dziki, jak kto woli. W końcu, po ponad dekadzie czekania, udało się:)Mecze Ligi Światowej to zawsze ważne wydarzenie, ale w tym roku były dla mnie osobiście wyjątkowe. 29tego czerwca pierwszy raz miałam okazję zaśpiewać Hymn Polski wraz z jedenastoma tysiącami kibiców w Spodku! Myślę, że ten kto przeżył coś takiego wie o czym mówię. To niesamowite zjawisko! Piękne i podniosłe! Trochę jak...synchroniczny, niewymuszony, mały patriotyzm w tej naszej całkowicie nie-patriotycznej rzeczywistości. Miałam łzy w oczach, drąc gardło przy Mazurku Dąbrowskiego (zdaję sobie sprawę, że to trochę kiczowate). Byłam autentycznie wzruszona. Czasem dobrze jest przynależeć do społeczności, którą łączy jedna pasja :) Atmosfera na meczach reprezentacji jest specyficzna. Polska to naród dumny, cóż uwielbieniem manifestuje poprzez kibicowanie swoim sportowcom. Mimo to, nie da się słowami opisać atmosfery, która panuje na meczu. Jedyne co przychodzi mi teraz do głowy, co mogłoby choć minimalnie zobrazować takie chwile, to chóralny śpiew "Polska Biało-czerwoni", który brzmiał jak grzmot albo takie wspólne, jednoczesne siarczyste przekleństwo, które jak echo rozeszło się na trybunach, po jednej z zepsutych akcji . To fantastyczne jak w jednym miejscu, w jednej chwili, spontanicznie kilka tysięcy ludzi myśli dokładnie to samo. Napięcie, entuzjazm, doping to wszystko razem składa się na absolutnie niepowtarzalne wydarzenie, które dla mnie jako kibica jest niezapomniane! Co więcej... uzależnia:) Idziesz raz na mecz, widzisz go na żywo, wychodzisz i myślisz "Ja chcę jeszcze raz!". Mnie na szczęście się udało powtórzyć to kilka razy! W Nowym Roku życzyłabym sobie i wszystkim kibicom wielu takich chwil i wspaniałych sportowych emocji. Szczęśliwego!
Aaaaaa jeszcze o jednym marzeniu chciałam powiedzieć. O moich idolach wspomniałam ostatnio. Piotra Gruszkę na żywo oglądałam regularnie w tym roku(ku mojej ogromnej radości!!). Wczoraj natomiast, będąc na meczu Jastrzębskiego Węgla z Tytanem Częstochowa mogłam zobaczyć innego mojego bohatera! Jest nim oczywiście Dawid Murek!! Człowiek - legenda! Cudownie było go oglądać! Ciągle w formie, ciągle wielki! Mimo, iż częstochowianie przegrali (ja kibicowałam drużynie z Jastrzębia) to wrażenie z meczu było dla mnie dość niezwykłe! Takie małe dejavu z czasów dzieciństwa na pożegnanie kolejnego roku:)
AUTOR: Iskra
Piszcie, piszcie, piszcie ;) Bo się dobrze czyta ;P
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń