środa, 7 listopada 2012

Grupa śmierci nie tylko na papierze

Kto by pomyślał, że Borussia po czterech meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów będzie liderem „grupy śmierci”, a mistrz Anglii będzie zamykał stawkę? Że Real Madryt w pojedynkach z Dortmundem zdobędzie zaledwie jeden punkt, w dodatku uratowany w ostatnich minutach meczu na własnym stadionie? Że piłkarze Ajaksu Amsterdam praktycznie odbiorą nadzieje Manchesterowi City na awans do dalszej fazy rozgrywek?

Po losowaniu fazy grupowej Champions League chyba nawet najwierniejsi fani drużyn z Niemiec i Holandii, nie byli aż tak wielkimi optymistami, a kibice Manchesteru – pesymistami. A jednak takie są fakty. Takie jest życie. Taki jest futbol. Grupa śmierci (na szczęście) okazała się nią nie tylko na papierze. A my ponownie przekonaliśmy się, że w futbolu, jak to w sporcie, nic nigdy nie jest pewne.

Przed rozpoczęciem tegorocznej LM myślałam, jak większość kibiców zresztą, że, pomimo iż grupa „D” oczywiście jest bardzo wymagająca, to awans uzyska Real i Manchester, a Borussia powalczy z Ajaksem o prawo gry w Lidze Europejskiej. Dziś już wiem jak bardzo się pomyliłam.

Jeśli drużyna mistrza Niemiec w najbliższym spotkaniu na Amsterdam ArenA zdobędzie, co najmniej jeden punkt zagra w 1/8 finału Champions League.

Natomiast w dalszej fazie rozgrywek raczej na pewno nie zobaczymy Manchesteru City, gdyż nawet, jeśli „The Citizens” wywalczą komplet punktów w dwóch ostatnich meczach, muszą także liczyć na pozytywne rozstrzygnięcia w pozostałych spotkaniach. Sytuacja, w której znalazł się Manchester City poniekąd przypomina położenie ich rywala zza miedzy w zeszłej edycji Ligi Mistrzów. Manchester United, bo o nim mowa, mistrz Anglii z sezonu 2010–11, odpadł rok temu z najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek w Europie już w fazie grupowej. Różnicą jest fakt, iż wtedy "Czerwone Diabły" grały z niżej notowanymi rywalami: portugalską Benficą, szwajcarskim FC Basel i rumuńskim Otelul. Jednak nawet świadomość, iż porażka została odniesiona w „grupie śmierci” nie poprawi humoru piłkarzom z Etihad Stadium. Czyżby i w tym roku w 1/8 finału LM miało zabraknąć zwycięzcy Premier League? W awans do dalszej fazy Champions League nie wierzy nawet trener Anglików - Roberto Mancini. Jak sam powiedział, ich celem jest teraz Liga Europejska.

U madridistas tragedii, co prawda nie ma, ale spory niepokój z pewnością już tak. Przecież drużyna Realu miała w końcu spełnić marzenia o La Décimie. A tymczasem z czterech meczy piłkarze ze stolicy Hiszpanii wygrali dwa, z czego jedno (z City) przy ogromnym szczęściu, które zresztą pozwoliło też osiągnąć remis w drugim pojedynku z ekipą Jürgena Kloppa. Oczywiście liczy się awans do 1/8 finału, a nie poszczególne wyniki, ale problemem i przyczyną obaw jest przede wszystkim gra „Królewskich”, która na dzień dzisiejszy nie zwiastuje zdobycia pucharu.

Mimo wszystko nic nie jest przesądzone. Każda z czterech drużyn ma jeszcze matematyczne szanse na awans. Ale na rozstrzygnięcia musimy poczekać, co najmniej dwa tygodnie. Jedno tylko jest pewne: emocji nie zabraknie.

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz