piątek, 20 września 2013

Jak step szeroki...

Nastał w końcu ten dzień! Dzień, na który każdy kibic siatkówki z mniej lub bardziej zalęknionym sercem czekał! Dziś rozpoczynają się Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn organizowane przez nasz kraj i Danię Polskę, jako gospodarza nieco skromnie reprezentować będą Gdańsk i Gdynia, ale odbijemy sobie to za rok, kiedy to największa z imprez siatkarskich zagości w naszym kraju.


Rozwodzić się nad organizacją nie będę. Ergo Arena będzie błyszczeć zapewne nie tylko milionami złotych polskich włożonymi w jej budowę, ale mam nadzieję, że również taką samą ilością kibicowskich emblematów i innych elementów sportowego patriotyzmu. Serce mi się kraje, że omija mnie to wydarzenie (w sensie obecności cielesnej), lecz cóż zrobić... pozostaje mi ekran.

Do rzeczy:

1. Skład

Ekipa wyjazdowa na Mistrzostwa kształtowała się już od jakiegoś czasu. Kiełkowały w głowie Andrei Anastasiego różne pomysły, które testował w Spale i w czasie kilku spotkań towarzyskich. Nie zabrakło kontrowersji i niespodzianek. Głównymi bohaterami są wielcy nieobecni tegorocznej kadry. Chodzi tu przede wszystkim o Krzysztofa Ignaczaka i Zbigniewa Bartmana. Sprawa tego pierwszego urosła nawet do małego skandalu i to bynajmniej nie za sprawą samego zawodnika, lecz oburzających i obraźliwych plotek dotyczących jego odejścia. W sieci i nie tylko napotkać można było wiele spekulacji na temat tego, dlaczego Igła w reprezentacji się nie pojawi. Począwszy od braku formy, poprzez konflikty z kolegami i trenerem, aż do problemów z alkoholem (SIC!). Nie sądziłam, że nawet w sporcie poziom żałosnego plotkarstwa można narosnąć do tak absurdalnych rozmiarów, ale cóż rzec? Człowiek uczy się całe życie. W celu sprostowania i zapoznania się z oświadczeniem PZPSu odsyłam na oficjalną stronę Pana Ignaczaka. Mówiąc w skrócie trener naszej reprezentacji nieco chce kadrę odmłodzić i dać szansę dobrze spisującemu się Pawłowi Zatorskiemu, dlatego za usługi "Igły" chwilowo podziękował. Właściwie w pełni zasłużenie nasz najlepszy libero (mam na myśli Ignaczaka oczywiście) może wziąć sobie urlop. Niech ciężar przyjęcia i obrony spocznie na innych barkach. Co nie zmienia faktu, że tęsknić będę niemiłosiernie za jego nieprawdopodobną energią i charyzmą!

Drugą wielką personą, której zabraknie, a która dotąd stanowiła żelazny fundament kadry Anastasiego jest Zbigniew Bartman. Tutaj sprawa mniej była donośna i obyło się bez obrazoburczych hipotez. Selekcjoner uznał, że forma "Zibiego" nie jest wprost proporcjonalna do czasu i do zbliżających się wydarzeń już nie będzie, więc z niego zrezygnował. Dotąd ten atakujący sprawdzał się całkiem nieźle na dużych imprezach, ale skoro trener twierdzi, że tym razem jego dyspozycja jest słabsza to należy jedynie mu zaufać. Na nieobecności Bartmana korzysta za to dobrze rokujący debiutant w kadrze A czyli Grzegorz Bociek. To właśnie na tego młodego siatkarza i Kubę Jarosza stawia w tym roku Anastasi. Obserwując ich w grze myślę, że to dobry wybór. Wśród środkowych większych rotacji nie ma. Sztandarowy tegoroczny skład, czyli Nowakowski, Możdżonek, Wiśniewski, Wrona. Ten ostatni to najmniej "ograny" reprezentacyjnie siatkarz, jednakowoż wywalczył sobie miejsce w kadrze już na początku sezonu i najwidoczniej sprawdził się na tyle by w nim pozostać, deklasując chociażby Grzegorza Kosoka, który zajmował to miejsce w ubiegłym roku. Rozgrywającym podstawowym będzie oczywiście Łukasz Żygadło. Natomiast szansę na pokazanie się w turnieju dostanie też Fabian Drzyzga, który zdecydowanie aspiruje na bycie następcą poprzednio wymienionego. Być może to właśnie on będzie kierował grą reprezentacji w przyszłości.

Trochę mnie dziwi mała ilość przyjmujących. Przywykłam do tego, że trener na tej pozycji lubi mieć, z czego wybierać. Tym razem jednak stawia na sprawdzone marki i zabiera samych "wyjadaczy". Za akcje defensywno- ofensywne będą, zatem odpowiadać: Kubiak, Kurek, Winiarski i Ruciak. Czy muszę któregoś z tych Panów przedstawiać czy uzasadniać wybór Anastasiego? Mam nadzieję, że nie.

W razie potrzeby na przyjęciu mogą również zagrać nasi libero. Co nieco o Pawle Zatorskim już wspominałam, jednak zaskakująco tym razem będzie miał towarzystwo :) Selekcjoner zdecydował się zabrać, bowiem drugiego zawodnika wyłącznie strefy obrony, którym jest Damian Wojtaszek. To, że nasz drugi libero na przyjęciu też grać potrafi mogliśmy zaobserwować m.in. na Memorial Wagnera, więc ten zabieg personalny to mądry ruch asekuracyjny ze strony trenera.

2. Grupa

Nasza grupa nosi miano B i z pewnością nie może być okraszona nazwą: grupa śmierci. Razem z Polską znajdują się w niej jeszcze reprezentacje Francji, Turcji i Słowacji. Pierwsza z wymienionych ekip to zdecydowanie rywal dla nas niewygodny. W tegorocznej Lidze Światowej Francuzi dali nam niezły wycisk i pokazali, że zawodnicy z kraju nad Loarą też piłkę odbijać potrafią. Nawet z całkiem niezłym skutkiem. Mam nadzieję, że znajdziemy sposób na zatrzymanie takich rakiet jak Ngapeth i Rouzier. O reprezentacji Turcji za wiele powiedzieć nie mogę. Przyznam się szczerze, przeglądając ich skład ani jedno (żadne!) nazwisko nie było mi znane. Na swoje usprawiedliwienie zacytuję moją szanowną kuzynkę, która również nieźle w sporcie się orientuje: "To Turcy w ogóle grają w siatkówkę?". Owszem grają. Na jakim poziomie? Trudno orzec. Przekonamy się już dziś. Na koniec Słowacja. Tutaj sprawa ma się zgoła inaczej. Można ten zespół nazwać prawie "czarnym koniem" Mistrzostw Europy sprzed dwóch lat, gdyż przeszedł jak burza przez fazę grupową. Co prawda jest to przeciwnik, którego często się bagatelizuje ja jednak daleka jestem od tego. Na czele z Michałem Masnym i z takimi zawodnikami na ofensywie jak Lukas Divis czy Milan Bencz lekko grać nie będzie.

Podsumowując: Grupę mamy nieco nieprzewidywalną. Pewnie wielu obserwatorów to właśnie Polaków uznaje za faworytów, ja zostanę na poziomie chłodnego obiektywizmu zakrawającego nawet o sceptycyzm. Możemy tę grupę wygrać, ale możemy również ją sromotnie przegrać. Przewidywać wyników nie zamierzam, pozostawiając sobie słodki luksus ekscytującej kibicowskiej niepewności i napięcia.

Na koniec chwila mojej prywatnej refleksji. Odczuwam znaczący głód siatkówki. Niewiele w tym roku meczów obejrzałam. Forma biało-czerownych falowała jak swoista sinusoida wzlotów i upadków, co skutkowało u mnie palpitacjami serca i zgryzotą umysłu. Nie dziwi, więc fakt, że z utęsknieniem czekam na pierwszy gwizdek i piłkę w grze. Jestem podekscytowana tym, że usłyszę Mazurka Dąbrowskiego, że założę szalik i przed telewizorem zaśpiewam "Polska biało- czerwoni", że znowu zapałam sportowymi emocjami! Nie martwię się dyspozycją naszych siatkarzy. Jakakolwiek będzie jestem przekonana, że dadzą z siebie wszystko. Czy jestem naiwna w tej wierze? Może, ale moim zdaniem zamiast tkwić w obsesyjnym pragnieniu sukcesu lepiej jest po prostu odczuwać przyjemność z kibicowania. Napięcia nie zabraknie na pewno. Zarówno tego pozytywnego jak i negatywnego, (choć tego ostatniego życzyłabym sobie i innym kibicom jak najmniej). Wierzę w naszych chłopaków i w to, że ten turniej będzie fantastyczny! Tego samego życzę Wam dzisiaj. Oby legendarna wśród polskich kibiców siatkówki "Pieśń o Małym Rycerzu" brzmiała, jako hymn zwycięstwa! Mój apetyt na siatkówkę osiągnął rozmiar wilczy. Czy zostanie nasycony? :)

AUTOR: Iskra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz