wtorek, 11 lutego 2014

Wojna Polsko- Polska

Liga Mistrzów siatkarzy to impreza prestiżowa, choć wcale nie tania, łatwa i przyjemna. Jednakowoż największe kluby Europy walczą by w niej wystąpić. Polska ma również w tym turnieju swą zacną historię, choć od pamiętnego roku 1978  (ja to nawet w planach moich rodziców nie byłam wtedy! Zgroza jak to dawno było...!) i zwycięstwa Płomienia Milowice, triumfu w tych rozgrywkach polski zespół nie zanotował. Puchar wciąż zostaje dla nas poza zasięgiem niczym mityczny święty Graal… Niby na wyciągnięcie ręki, a wciąż za daleko... Bywało już blisko, (tych traumatycznych  wspomnień z Łodzi nie chcę przywoływać),  było zaskakująco (och Bolzano...), było wiele wiary (w Kazaniu było jej aż zbyt wiele), lecz dotąd żadnej, powiedzmy szczerze: aktualnie istniejącej drużynie, zwycięstwa odnieść się nie udało. Jednak od czasu przekształcenia Pucharu Europy Mistrzów Krajowych na Ligę Mistrzów swoje miejsce w rozgrywkach mamy. W tym roku też jest już ono pewne, lecz będzie nas kosztowało sporo emocji...

Dzisiaj będzie o walce. I to bratobójczej.  W tej edycji Ligi Mistrzów mamy pierwszy raz w historii występów zespołów z Polski sytuację, kiedy o awans do ścisłego finału walczą dwie drużyny z naszego kraju. Swoisty to precedens. W dniu dzisiejszym bowiem odbędzie się rewanżowe spotkanie fazy play-off Ligi Mistrzów, a zmierzą się Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel.

Ten ostatni ma dość świeże wspomnienia z Ligi Mistrzów, gdyż trzy lata temu zaskakująco awansował do Final Four w Bolzano. Zajął co prawda czwarte miejsce, aczkolwiek sam występ był dla tego klubu nie lada niespodzianką i doświadczeniem.

Klub z Podkarpacia występował w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych w latach 70-dziesiątych (tak, tak.. dawno to było...). Jednak ma na swoim koncie srebro Pucharu CEV sprzed dwóch lat, co jest niezaprzeczalnie sporym osiągnięciem w rozgrywkach międzynarodowych.

W pierwszym spotkaniu, zaskakująco górniczy klub rozniósł w pył Mistrza Polski. Gładkie 3:0 było niespodzianką chyba dla wszystkich, łącznie z siatkarzami z Jastrzębia:P Ja nie ukrywam spodziewałam się raczej wyczerpującego pięciosetowego koszmaru (trzymam zdecydowanie z Jastrzębiem) niż takiej „łatwej” wygranej.

Jastrzębianie idą jak burza, grają jak w transie pokonując kolejne zespoły i pokładają wielkie nadzieje w dzisiejszym meczu. Resoviacy z kolei są niezwykle zdeterminowani i chcą zmyć fatalne wrażenie, które niezaprzeczalnie zrobili w pierwszym spotkaniu. Bojowe szyki zwarte są zapewne bardzo, bardzo ciasno. Asseco ma też przewagę własnej hali, a jak wiadomo „Twierdza Rzeszów” rzadko bywa zdobyta. Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy ostatnio:) Obie drużyny desperacko pragną zwycięstwa i splendoru w rozmiarze europejskim, zapowiada się zatem ostra walka na siatkarskie topory bądź też serwisy jak kto woli:) W ostatnim meczu to właśnie zagrywka była kluczowym elementem.

Lekko na pewno nie będzie. Jastrzębski Węgiel jest w dużo lepszej sytuacji. Do awansu wystarczą im dwa wygrane sety.  Resovia zmuszona jest wygrać 3:0 bądź 3:1 i jeszcze na deser „złotego” seta. Wiele już widziałam, więc trudno pokusić mi się o jakiekolwiek spekulacje co do wyniku. Rzeszów to Mistrz Polski. Dwukrotny. Pewny siebie.  Jastrzębie to drużyna bardzo dobrze i mądrze zbudowana. W tej chwili niesamowicie umotywowana, wręcz uskrzydlona.

Tak właściwie to każdy wynik będzie sukcesem. Co prawda bliższy mnie osobiście jest Jastrzębski Węgiel, ale ktokolwiek zwycięży ten zagra w Final Four w Ankarze, a to oznacza wygraną polskiej siatkówki i szansę na zdobycie wyśnionego przez zawodników i kibiców trofeum.  Podsumowując: czeka nas wielki mecz, który tak naprawdę i tak jest już sam w sobie nie lada sukcesem. Wygrana Jastrzębia będzie tylko wisienką na moim prywatnym, kibicowskim torcie;)

AUTOR: Iskra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz