niedziela, 16 października 2016

Au revoir Monsieur!

Odejście selekcjonera polskiej kadry siatkarzy to, zaraz po kontrowersyjnym transferze Bartosza Kurka do Skry Bełchatów, temat numer jeden w polskiej siatkówce. Dlaczego Stephane Antiga musiał odejść? Zarząd PZPSu wyraził się jasno: efekty pracy Francuza (w domyśle IO w Rio) nie przyniosły zakładanych rezultatów. Oprócz tego według zarządu kadra narodowa potrzebuje nowego impulsu, powiewu świeżości wobec kolejnych wyzwań.

Po Igrzyskach w Rio naszych siatkarzy zalała fala krytyki. Była ona dosyć jednoznacznie uzasadniona: brakiem oczekiwanego medalu. Większość niechlubnego wyniku wziął na swoje barki Stephane Antiga. Czy zasłużenie? Ciężko orzec. Prawda jest taka, że to selekcjoner w głównej mierze odpowiada za wynik i to on ponosi jego konsekwencje najczęściej. Jako kibic nie raz podczas meczów frustruję się krokami podejmowanymi przez trenera lub też ich brakiem. I choć często także “wchodzę w skórę” selekcjonera podpowiadając mu (najczęściej w zaciszu własnego domu), co powinien zrobić, to jednak na koniec zawsze jego jednego jest mi najbardziej żal. Drużyna to drużyna. Jeśli przegrywa to cała, bez wyjątków.

Jednak do rzeczy. Mam wrażenie, że w polskiej siatkówce zapanował pewien schemat, o którym już kiedyś pisałam. Jak widać nie traci on na aktualności. Wygląda to następująco: nowy trener => świetne wyniki, medal, zwycięstwa, hurra, ekstra, czad => rok, dwa później spadek formy skutkujący brakiem zadowalających wyników, porażka na wielkim turnieju, dno, dramat, masakra => zwolnienie trenera. Tak dotąd wyglądał system działania PZPS. Czy jest on skuteczny? Na krótką metę, może i tak. Na dłuższą, nie mieliśmy okazji sprawdzić. Nie mam wiedzy na temat celów stawianych sportowcom przez działaczy, marketingu sportowego i jego założeń, więc trudno mi ocenić prawidłowość tego planu. Jednak biorąc pod uwagę logikę i odrobinę empatii, może powinno się jednak zawierzyć trenerowi na dłużej? Ja rozumiem doskonale, że w sporcie liczą się wyniki i gdy ich nie ma to Związek nie może siedzieć z założonymi rękami, ale czy nie ma innego rozwiązania? Czy nie można pójść na jakiś kompromis? Tutaj nie chodzi mi też o Antigę ad personam. Chodzi o całokształt traktowania polskiej reprezentacji i zapewnienie jej pewnego rodzaju stabilności. Dochodzi tutaj jeszcze kwestia mentalna. Co dzieje się z drużyną po roku czy dwóch pracy z tym samym trenerem, że aż tak drastycznie zmienia się jej dyspozycja? Spadek poziomu endorfin? Utrata entuzjazmu? Rutyna, nuda? Może to jest kwestia presji zwycięstwa i nieumiejętność uniesienia odpowiedzialności za nie. Może to jest przyzwyczajenie. Może jest to też brak pewności siebie. Łamię sobie głowę nad tym od kilku dobrych lat i do wniosków nie dochodzę żadnych. Wszystko pozostaje na poziomie gdybania. Co się dzieje w drużynie pozostaje w drużynie. Chociaż czasem zdarzają się wyjątki...

W przypadku Antigi doszło do pewnego rodzaju zdarzenia bez precedensu albowiem głos na temat sytuacji w kadrze i atmosfery w jej szeregach, zabrał zawodnik. Nie przypominam sobie podobnego wydarzenia w historii polskiej siatkówki. Mowa tutaj o Fabianie Drzyzga, który w jednym z wywiadów narzekał na nastroje panujące w reprezentacji i dręczące ją animozje. Zasugerował nawet, że jest to poniekąd wina trenera i jego zmiana jest konieczna. Czy te wypowiedzi były wyrazem troski o naszą narodową drużynę czy też żalu za “grzanie ławy” na IO? Myślę, że tego się nigdy nie dowiemy, ale niewątpliwie te słowa zachwiały fundamentem, jakim przez długi czas był Antiga.

Nie podejmę się oceny pracy trenerskiej Francuza. Pałam do niego wielką sympatią od czasów, kiedy był jeszcze zawodnikiem Skry Bełchatów. Podziwiałam go, jako siatkarza, a teraz również, jako trenera. Jego spokój i opanowanie były dla mnie nieprawdopodobne i fascynujące! Uwielbiałam słuchać jego wywiadów i jestem pod wielkim wrażeniem jego profesjonalizmu i oddania pracy. Początkowo miałam wątpliwości czy jako trener poradzi sobie z kadrą, i choć nie było mu łatwo spisał się na medal! ZŁOTY MEDAL! Doprowadził naszą drużynę do największego sukcesu w historii: MISTRZOSTWA ŚWIATA, za co zawsze będę mu ogromnie, strasznie wdzięczna! To były niezapomniane dla mnie chwile!

Coś się kończy, ale coś się również zaczyna, więc pozostaje mi życzyć niezapomnianemu trenerowi kolejnych wspaniałych wyzwań, wielkich sukcesów, ogromnej satysfakcji ze swojej pracy. Chciałam też polecić Wam wpis na blogu naszego scouta Oskara Kaczmarczyka, którego pożegnanie z trenerem autentycznie mnie wzruszyło i rzuciło “inne spojrzenie” na pracę kadry! https://www.facebook.com/YaOskar/?fref=ts

Au revoir Monsier Antiga! Bonne chance!

AUTOR: Iskra

1 komentarz:

  1. Szkoda, że trener tak skończył przygodę z naszą kadrą, ale ja będę pamiętać, że dał nam ZŁOTO! :)

    OdpowiedzUsuń