Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Agora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Agora. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 września 2022

„Lektury dla kibica” – GOPR

Historia GOPR.

Rozdział 260.

GOPR. Na każde wezwanie – Wojciech Fusek, Jerzy Porębski

Co jakiś czas w mediach można napotkać informacje o kolejnym nieodpowiedzialnym zachowaniu turystów w górach i tym samym kolejnej akcji górskich ratowników. Często ten rozgłos dotyczy Tatr i TOPR-u. Jednak równie wiele dzieje się w innych polskich górach – Bieszczadach, Karkonoszach, czy Sudetach, nie mniej przecież niebezpiecznych od tatrzańskich szlaków. Na ich terenie na ratunek turystom w opałach rusza Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.

„[…] ratownicy – najczęściej wychodzą w góry, gdy inni z nich uciekają.”

GOPR – to organizacja zabezpieczająca ratowniczo wszystkie polskie góry, z wyłączeniem Tatr. W roku 2022 przypada jubileusz 70-lecia jej powstania. Z tej okazji nakładem Wydawnictwa Agora ukazała się książka „GOPR. Na każde wezwanie” Wojciecha Fuska oraz Jerzego Porębskiego, autorów innych górskich pozycji, m.in. książki „Lekarzew górach. Bohaterowie drugiego planu”.

„Wielu ratowników ma rozwiniętą skłonność do idealizowania, a nawet mitologizowania gór.”

Książka została podzielona na trzy główne części. Pierwsza to historia zrodzenia się turystyki górskiej, a następnie powołania grup ratowniczych oraz rozwój ratownictwa górskiego w Polsce. W kolejnej części znajdują się rozdziały dotyczące poszczególnych grup GOPR, a w nich historie ich powstania i rozwoju, wspomnienia akcji ratowniczych i osób związanych z danym górskim regionem. Ostatnia część lektury to opis różnych innowacji wprowadzanych w GOPR na przestrzeni lat, temat czworonożnych ratowników w strukturach GOPR oraz doniesienia o prywatnych dokonania goprowców w górach wysokich.

Całość została ubogacona wieloma ciekawymi zdjęciami. Niestety autorzy nie zdecydowali się dołączyć również map z zaznaczonymi miejscami opisywanych akcji górskich, a szkoda.

„Wyżej w górach nie ma ciepłych kryjówek, są za to mróz, wiatr, wyczerpanie powodujące gwałtowną utratę ciepła, a w następstwie wychłodzenia i śmierć.”

Szczerze muszę przyznać, że lektura początkowo mnie zawiodła. Oczekiwałam „czytelniczej adrenaliny”, tymczasem zawiła historia organizacji była nieco nużąca. Ten rys historyczny zajmuje niemal 1/3 pozycji, więc niewątpliwie wpływa na jej ocenę.

Na szczęście odczucia zdecydowanie poprawiły się podczas czytania kolejnej części książki, w której autorzy zamieścili sporo wspomnień z największych akcji ratunkowych przeprowadzonych przez konkretne grupy GOPR. Moim skromnym zdaniem to najlepsza część recenzowanej pozycji. Narracja staje się wtedy dynamiczna i oczywiście bardziej interesująca. Przytoczone historie ukazują odwagę ratowników, potrzebę ich pracy oraz oczywiście bezmyślność i głupotę turystów.

 „W górze toczyła się już walka o życie, a na dole ratownicy nie zostali jeszcze powiadomieni.”

Sięgając po tę książkę dowiecie się, jaką drogę musi przejść kandydat chcący zostać ratownikiem górskim, co czeka go w ramach kondycyjnej części egzaminu oraz jakie jest ograniczenie wiekowe dla kandydatów do GOPR. Odkryjecie, jaki stosunek do GOPR mają ratownicy tatrzańscy, jak radiotelefon odmienił przebieg akcji ratunkowych, a także jak wygląda wózek alpejski służący do transportu rannych. Przeczytacie, co cechuje dobrego ratownika oraz co ratownicy myślą o pomyśle wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń turystycznych za akcje ratownicze w górach.

„Do zadań ratowników należy zwalczanie fałszywego, niczym nieuzasadnionego przekonania, że istnieją w górach bezpieczne drogi, że istnieją całkowicie bezpieczne góry.”

Dowiecie się, co jest często przyczyną śmierci wypadków w jaskiniach oraz dlaczego w niższych górach zdarzają się wypadki wymagające wyczerpujących i wielogodzinnych akcji ratunkowych. Przeczytacie, kiedy i gdzie w Polsce pierwszy raz wykorzystano w akcji ratowniczej śmigłowiec, a także, jakie warunki muszą być spełnione, aby w ogóle można było użyć helikoptera.

„Jeden turysta przeżyje w górach kilka dni w skrajnie niesprzyjających warunkach, inny umrze po kilku godzinach.”

Odkryjecie, kiedy w GOPR zaczął służyć pies oraz po ilu miesiącach szkolenia można ocenić czy pies nadaje się na ratownika. Dowiecie się, jakie rasy psów najczęściej spotyka się w GOPR, a także, w jaki sposób czworonożny ratownik daje znać, czy pod śniegiem znajduje się człowiek wciąż żywy, czy już niestety tylko zwłoki.

„Gdy przeszukujemy lawinisko, pies zastępuje sześciu ratowników. Podczas poszukiwań w lesie nawet dwunastu.”

Przeczytacie o największej akcji w historii polskiego ratownictwa górskiego, w której udział brało ponad tysiąc osób. Odkryjecie, co stało się z mężczyzną, który zszedł na chwilę z szlaku za potrzebą i rozpłynął się w powietrzu, a także, jaką temperaturę miało ciało kobiety, amatorki „suchego morsowania”, kiedy trafiła na OIOM. Dowiecie się nawet jak skończyło się spotkanie bieszczadzkich ratowników z niedźwiedziem.

„Niestety, czasami zadanie polega już tylko na konieczności wydobycia ciała.”

Jak brzmi rota przyrzeczenia ratowniczego GOPR? Co to jest lawina deskowa? Jak wiatr halny wpływa na organizm człowieka? Co odróżnia ratownika od alpinisty? Czy człowiek może przeżyć kilka godzin całkowicie przysypany przez lawinę?

„Pogoda weryfikuje rozsądek i przygotowanie turystów.”

Choć „GOPR. Na każde wezwanie” jest kolejną pozycją na półce z napisem ‘literatura górska’, to z pewnością jest to książka niezwykle ważna i potrzebna. To hołd oddany polskim ratownikom pracującym poza terenem Tatr. To również cenna lekcja, czego w górach zdecydowanie nie należy robić. Polecam wszystkim zainteresowanym tematyką górską.

„[…] to, co dla jednych jest małą górą, dla innych może się okazać szczytem nie do zdobycia.”

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Sportowej Książce Roku.


Źródło zdjęcia: własne

 

Powiązane wpisy:

     1. Lekarze w górach. Bohaterowie drugiego planu – Fusek Wojciech, Porębski Jerzy

     2. Niech to szlak! Kronika śmierci w górach – Bartłomiej Kuraś

niedziela, 13 lutego 2022

„Lektury dla kibica” – Samotność na ośmiotysięczniku

Kolejna książka z półki literatury górskiej.

Rozdział 252.

Solo. Moje samotne wspinaczki – Krzysztof Wielicki

Wejście na ośmiotysięczną górę przeraża i przerasta przeciętnego człowieka. Co więc powiedzieć o zdobyciu jej całkowicie samotnie? To jeszcze odwaga czy już szaleństwo? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale ponieważ większość z nas nigdy nie doświadczy tego na własnej skórze pozostaje jedynie o tym poczytać. Taką możliwość daje Krzysztof Wielicki w książce pt. „Solo. Moje samotne wspinaczki”.

„Czy wszystko lub prawie wszystko zależeć będzie jedynie ode mnie?”

„Solo” to wspomnienia samotnych wspinaczek Krzysztofa Wielickiego na najwyższe góry świata – Broad Peak, Lhotse, Dhaulagiri, Makalu, Annapurnę, Sziszapangmę i Nanga Parbat, – ale wbrew tytułowi książki na jej kartach znajdują się również historie innych wypraw.

Tematem przewodnim jest samotne wejście Krzysztofa Wielickiego na Nanga Parbat w 1996 roku. Ten wyczyn został rozbity na kilka rozdziałów przeplatanych innymi wydarzeniami. Dlaczego akurat Nanga Parbat? Odpowiedź jest prosta – właśnie tym wejściem Krzysztof Wielicki zwieńczył zdobycie Korony Himalajów i Karakorum.

„Nie jest łatwo po zdobyciu takiej góry jak K2 zdecydować się na następną.”

Książka nie jest zbyt obszerna, to właściwie lektura na zimowy weekend. Trzeba przyznać, że jest ładnie wydana, zawiera mnóstwo fotografii, co z pewnością podnosi jej ocenę. Na tym jednak plusy książki w zasadzie się kończą. Muszę uczciwie przyznać, iż pozycja ta mnie rozczarowała. Wbrew oczekiwaniom lektura nie wywołuje żadnych emocji. Jest to dość szokujące biorąc pod uwagę, jakie uczucia ogólnie wywołuje himalaizm i związane z nim ludzkie dramaty. Krzysztof Wielicki nabrał chyba znacznego dystansu, gdyż nawet o walce o życie, czy śmierci przyjaciół opowiada „na chłodno”. Takie podejście niestety odebrało lekturze charakter.

Mankamentem jest także konstrukcja książki. Wybranie jednej wyprawy i przeplatanie jej innymi jest może i oryginalne, ale wyszło przede wszystkim chaotycznie, tym bardziej, że pozostałe historie nie zostały ułożone chronologicznie. Liczne wtrącenia i dygresje tylko potęgują zagubienie czytelnika.

 „Trzeba umieć czasem przegrać, chociaż mierzyć należy wysoko.”

Uczucie rozczarowania po lekturze „Solo” związane jest także z małą ilością szczegółów poszczególnych wypraw. W zasadzie tylko przy głównym wątku – wejściu na Nanga Parbat – temat jest wyczerpany. Pozostałe wspomnienia zostały potraktowane po macoszemu. Brakowało mi również refleksji i przemyśleń himalaisty, nie mogę powiedzieć, że ich w ogóle nie było, były, ale w ilości symbolicznej.

Ponadto dosyć niezrozumiałe było umieszczenie wspomnień z akcji ratunkowej na Nanga Parbat z 2018 roku, gdy wyprawa spod K2 wyruszyła na pomoc Elisabeth Revol i Tomaszowi Mackiewiczowi, czy też ataku terrorystów w Dolinie Diamir. Te historie akurat wzbudzają emocje i są intrygujące, ale nie miały nic wspólnego z samotnymi wejściami Krzysztofa Wielickiego. Wygląda na to jakby zostały dodane tylko po to, aby zwiększyć objętość książki.

„W tak niskiej temperaturze można zasnąć na amen.”

Mimo wymienionych, dosyć licznych uwag w książce można znaleźć ciekawe informacje. Dlatego też, jeśli ktoś sięgnie po tę pozycję z pewnością nie tylko nacieszy oczy pięknymi zdjęciami, ale i poczyta o himalaizmie.

Krzysztof Wielicki w swoje książce wyjaśnia, kiedy decydował, że chce zdobyć jakąś górę samotnie, odpowiada na pytanie, czy Jerzy Kukuczka „kolekcjonował ośmiotysięczniki”, a także zdradza jak z perspektywy czasu ocenia swoje samotne wejście na Nanga Parbat.

Dowiecie się, które ośmiotysięczniki budzą w nim największy respekt, jaka refleksja naszła go, kiedy skompletował Koronę Himalajów i Karakorum oraz według jakich kryteriów wybrał zespół ratunkowy, który sprowadził Elisabeth Revol z Nanga Parbat.

„Nie ma obowiązku zdobywania Korony.”

Sięgając po tę książkę odkryjecie, który ośmiotysięcznik był pierwszym zdobytym przez człowieka, która ściana jest tą najtrudniejszą w Himalajach, jak parzy się herbatę na wysokości 7000 metrów oraz co w alpinizmie liczy się bardziej: sprawność fizyczna czy głowa.

Podczas której wyprawy zginął pierwszy partner wspinaczkowy Krzysztofa Wielickiego? W ile godzin Krzysztof Wielicki zdobył samotnie Broad Peak? Po którym wejściu na ośmiotysięcznik otrzymał przydomek „Pegaz”? Którą ścianę Lhotse Reinhold Messer nazwał „problemem XXI wieku”?

„Już nie liczy się szczyt […]. Myślę tylko, jak uratować skórę.”

Literatura górska od kilku lat przeżywa prawdziwy rozkwit. I tak jak na początku było to bardzo pożądane zjawisko, tak teraz niestety nastąpił przesyt i spadek jakości wydawanych książek. Tak też jest w przypadku tej pozycji, gdyż w zasadzie nie wiadomo, dlaczego ta książka w ogóle powstała skoro już wcześniej Krzysztof Wielicki obszernie opowiedział o swoim życiu w dwutomowym wywiadzie-rzece pt. „Mój wybór”, a później w książce „Piekło mnie nie chciało”. W obu pozycjach poruszał temat swoich samotnych wypraw.

W związku z powyższym osoby orientujące się w tematyce i życiu himalaisty raczej nic nowego się nie dowiedzą. Jedynie ci, którzy z tą lekturą rozpoczną swoją przygodę z literaturą górską mogą cokolwiek z niej wynieść. Choć z drugiej strony dosyć chaotyczna narracja nie pomoże w uporządkowaniu wiedzy.

„Serce na tak, rozum na nie.”


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Sportowej Książce Roku.




Źródło zdjęcia: własne

 

Powiązane wpisy:

     1. Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało

wtorek, 22 września 2020

„Lektury dla kibica” – Tatrzańskie historie

Kolejna pozycja do kolekcji w kategorii ‘literatura górska’.

Rozdział 225.

Niech to szlak! Kronika śmierci w górach – Bartłomiej Kuraś

Ostatnie parę lat to prawdziwy boom na książki górskie. Zdecydowany prym w kategorii ‘literatura górska’ wiedzie Wydawnictwo Agora, które do tej pory wypuściło na rynek ponad dwadzieścia pozycji. Najnowszą z nich jest książka „Niech to szlak! Kronika śmierci w górach”, która w przeciwieństwie do większości książek górskich nie dotyczy zmagań na ośmiotysięcznikach, lecz Tatr.


„Wraz z przybyciem turystów śmierć na stałe zagościła w górach.”

Książka autorstwa dziennikarza Bartłomieja Kurasia ma bardzo pomysłowy i chwytliwy tytuł. Niestety podtytuł – Kronika śmierci w górach – nigdy nie powinien zostać zaakceptowany, gdyż po prostu wprowadza czytelnika w błąd. Książka ma nieco ponad 250 stron, a opisy tatrzańskich wypadków nie zajmują nawet połowy jej objętości i to wliczając kilka rozdziałów dotyczących tragicznego losu zwierząt żyjących na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Autor podejmuje tak wiele tematów, iż trudno określić, o czym dokładnie jest ta książka. Oprócz tego, że o Tatrach. To się akurat zgadza.

„Problemem są ludzie, którzy wychodzą w góry wprost zza biurka.”

Zacznijmy od (niefortunnej) tytułowej kroniki śmierci. Bartłomiej Kuraś na kartach lektury opowiada o najgłośniejszych wypadkach, które na przestrzeni lat miały miejsce na tatrzańskich szlakach. Ofiary lawin, uwięzieni grotołazi, tajemniczo zaginieni. Porażenia piorunem, upadki w przepaść, katastrofa śmigłowca, a nawet morderstwa na szlaku. Część prezentowanych historii jest doprawdy intrygująca, zwłaszcza nierozwiązane zagadki kryminalne Podhala.

Muszę jednak szczerze przyznać, iż oczekiwałam więcej opisów wywołujących dreszcze, czy też wspomnień mrożących krew w żyłach. Niestety większość wydarzeń została przedstawiona w formie suchych faktów. Mam świadomość, iż spora część poszkodowanych nie mogła opowiedzieć swoich historii, gdyż nie przeżyła opisywanych wypadków. Ponadto nie wszystkie historie rzecz jasna pochodzą z czasów współczesnych. Mimo wszystko liczyłam na więcej bezpośrednich relacji z akcji ratunkowych, podobnie jak miało to miejsce w książce „Lekarze wgórach”.

„Bywa, że ratownicy muszą wybawiać z opresji osoby, które w tenisówkach drapały się przez oblodzone szczyty […].”

Jak już zostało wspomniane opisy tragicznych wypadków to tylko jeden z licznych wątków lektury. Jej treść to totalny miszmasz. Dlatego też przeczytacie o ochronie przyrody w TPN, losie koni na trasie do Morskiego Oka, nawet pierwszym zakopiańskim proboszczu. Ponadto o staraniach Zakopanego o prawo do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich, budowie kolejki linowej, czy wypasie owiec. Autor przedstawia także biografie osób zasłużonych dla górskiego środowiska i członków TOPR, w tym dokonania Andrzeja Bargiela, czy też Macieja Berbeki.

Pomimo iż to tematy związane z Tatrami, jest ich zdecydowanie za dużo. Co więcej momentami były bardziej szczegółowe niż główny wątek wypadków i akcji ratunkowych. Nie twierdzę, że rozdziały te były zupełnie nieciekawe. Wręcz przeciwnie. Tylko patrząc na podtytuł lektury – „Kronika śmierci w górach” – czytelnik ma prawo oczekiwać czegoś innego. Dlatego też znając treść książki uważam, iż bardziej pasuje tutaj podtytuł „Historia Tatr”.

„Są tacy turyści, którzy zdaniem ratowników TOPR, ale też leśników Tatrzańskiego Parku Narodowego, w ogóle nie powinni wychodzić w góry, a przynajmniej nie wyżej niż w doliny.”

Mimo powyższych licznych uwag i mankamentów w książce można odnaleźć interesujące informacje. Dzięki tej lekturze poznacie historię postawienia krzyża na Giewoncie, przeczytacie jak powstał TOPR, a także odkryjecie, co oznaczają poszczególne stopnie w pięciostopniowej skali zagrożenia lawinowego.

Dowiecie się, w jaki sposób zabija swoje ofiary śnieżny pył spadającej lawiny. Poznacie pochodzenie oraz wyjaśnienie nazwy słynnego szlaku – Orla Perć. Przeczytacie przysięgę, którą składa każdy ratownik TOPR, odkryjecie również, dlaczego halny jest szczególnie niebezpieczny dla osób mających problemy z sercem.

Ile może ważyć śnieg spadającej lawiny? Jak głęboko zasypaną ofiarę potrafią odnaleźć psy lawinowe? Która trasa turystyczna jest najtrudniejsza w Tatrach? Jak powstaje halny oraz co oznacza nazwa wiatru w gwarze góralskiej? Dlaczego nie można dokarmiać dzikich zwierząt?

„Co z tego, że ktoś ma świetne raki czy czekan, jak w chwili upadku niesie je w plecaku.”

„Niech to szlak!” to pozycja, która może pełnić rolę edukacyjną o właściwym zachowaniu w górach oraz czających się w nich niebezpieczeństwach. Wypowiedzi ratowników TOPR powinny stanowić sporą przestrogę dla amatorów gór. Na kartach książki znajdziecie sporo cennych rad dotyczących górskich wycieczek.

Dowiecie się jak przygotować się na taką wyprawę, czego na pewno nie może zabraknąć w waszym plecaku oraz co zrobić, gdy na szlaku spotkacie niedźwiadka. Odkryjecie, która pora roku jest bezpieczniejsza dla odwiedzających jaskinie, dlaczego warto ubrać odblaskową bieliznę, a nawet, w jaki sposób oszacować temperaturę na Kasprowym Wierchu znając jej wartość w Zakopanem.

 „Niby wiele o lawinach wiadomo, ale gdy przychodzi, co, do czego – czyli gdy śnieg pędzi w dół z zawrotną szybkością – człowiekowi trudno obronić się przed żywiołem.”

„Niech to szlak!” to jedna z wielu pozycji wśród literatury górskiej. Jedna z nielicznych dotyczących Tatr. Osoby obeznane w tej tematyce nie ocenią jej zbyt wysoko. Jednak wszyscy ci, którzy z górami mają niewiele wspólnego mogą z lektury czegoś się nauczyć. Przecież mało kto wybierze się w Himalaje, a w Tatry już owszem.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Sportowej Książce Roku.

Źródło zdjęcia: własne

piątek, 3 maja 2019

„Lektury dla kibica” – Numer trzy

Książka dla pasjonatów himalaizmu.

Rozdział 193.

Erhard Loretan. Ryczące ośmiotysięczniki – Erhard Loretan, Jean Ammann 

Gdyby zapytać przypadkowo spotkane osoby o największe postaci himalaizmu, o zdobywców wszystkich czternastu ośmiotysięczników, czyli Korony Himalajów i Karakorum, z dużym prawdopodobieństwem większość wymieniłaby Reinholda Messnera i Jerzego Kukuczkę. Niewielu jednak wspomniałoby trzeciego na tej zaszczytnej liście, czyli Erharda Loretana. Dlatego też warto sięgnąć po książkę „Ryczące ośmiotysięczniki”, aby poznać historię tego mało popularnego, aczkolwiek równie wybitnego, co wyżej wymieniona dwójka, himalaisty.

„Nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego się wspinam – tak jak nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego żyję.”

„Ryczące ośmiotysięczniki” to zaktualizowana wersja książki, która po raz pierwszy została opublikowana w 1996 roku. Wbrew popularnemu obecnie trendowi nie rozpoczyna się więc od przełomowego momentu w życiu Erharda Loretana, ale początkiem jego fascynacji górami i wspinaczką. Chronologicznie poznajemy kolejne osiągnięcia Szwajcara, zarówno te najbardziej spektakularne, czyli zdobywanie szczytów mierzących ponad osiem tysięcy metrów, jak i relacje z pozostałych wypraw. Wśród tych ostatnich między innymi stanięcie na szczycie Mount Epperly na Antarktydzie, co Loretan uczynił, jako pierwszy człowiek na świecie.

„Zrobiłbym wszystko, nawet najgłupszą rzecz, byle tylko wyruszyć w góry.”

Czytając tę pozycję odnosi się wrażenie, że Loretan żył w górach, non stop się wspinał i zdobywał kolejne szczyty. Właściwie poza wspomnieniami z kolejnych wypraw nie poruszył innych tematów. Góry i wspinaczka były jego pasją i całym życiem, co doskonale zostało ukazane w książce. 

Pod koniec każdego rozdziału zawierającego wspomnienia wyczynów Loretana znajduje się komentarz napisany przez współautora książki Jeana Ammanna. To niezwykle wartościowy element „Ryczących ośmiotysięczników”. Dziennikarz przedstawia sylwetki osób blisko związanych z Loretanem. Zasypuje czytelnika ciekawostkami oraz wyjaśnia wiele aspektów dotyczących himalaizmu. Zdradza fakty dotyczące jego życia prywatnego, które na zawsze go naznaczyły. Ponadto ostatni rozdział lektury poświęca śmierci Erharda Loretana.

„Bardzo szybko zrozumiałem, że góry to gra i tak jak w każdej grze obowiązują tu określone reguły.”

Bez wątpienia wyczyny szwajcarskiego himalaisty były ekstremalnie trudne i godne podziwu. Jednak czytając tę lekturę w ogóle się tego nie odczuwa. Wszystko wydaje się proste, wręcz zwyczajne. Takie wrażenie spowodowane jest specyficznym podejściem Szwajcara do własnych osiągnięć. Loretan nie uznawał ich, bowiem za bohaterskie. Do gór podchodził z wielkim szacunkiem, a wszelkie komercyjne ekspedycje go irytowały. O swoich wyprawach opowiadał nie tylko ciekawie, ale także z pewnym dystansem, a czasem nawet humorem. To wszystko sprawia, że właściwie od pierwszych stron czujemy dużą sympatię do himalaisty. Lektura jest bardzo dobrze napisana, czyta się wręcz błyskawicznie. 

„[…] alpinista, choć nie należy go mylić z masochistą, uwielbia ocierać się o granice wytrzymałości.”

Sięgając po pozycję „Ryczące ośmiotysięczniki” dowiecie się, kim Loretan chciał zostać w dzieciństwie oraz czy udało mu się to dziecięce marzenie spełnić w dorosłym życiu. Przeczytacie, z kim odbył pierwsze większe wspinaczki, a także, co najbardziej podobało mu się w samotnych wyprawach. Odkryjecie, jaki miał styl wspinaczki, czy też, kiedy Wojciech Kurtyka stał się legendą. Dowiecie się również, dlaczego Andy to góry osobliwe, a nawet, jaką teorię na temat szczęścia wyznają alpiniści. 

Przeczytacie jak Szwajcar zdobył trzy ośmiotysięczniki w ciągu… piętnastu dni! A Everest w czterdzieści trzy godziny! Dowiecie się, dlaczego ekspedycja na Makalu, choć zakończona sukcesem, nie budziła w nim szczególnej dumy. Odkryjecie także jak istotny był dla Loretana wyścig o Koronę Himalajów i Karakorum.

„Zapewniam, że trudniej walczyć z ludzką głupotą niż z górą. W górę można wbić haki.”

Choć znaczna część wypraw zakończyła się pomyślnie, to rzecz jasna nie zabrakło również wśród nich niepowodzeń, wypadków, a także najgorszych scenariuszy, czyli śmierci partnerów Loretana. Tych przykrych wydarzeń Szwajcar również nie pominął. Jednym z najbardziej dramatycznych epizodów była powolna śmierć Pierre’a-Alaina Steinera podczas wyprawy na Czo Oju, który umierał na oczach Loretana. Innym trudnym momentem było zasypanie przez lawinę, w wyniku, którego rdzeń kręgowy Szwajcara został zmiażdżony w 90 procentach! Dowiecie się jak przebiegała akcja ratunkowa, a także, w jaki sposób pomimo tak groźnego wypadku udało mu się wrócić nie tylko do zdrowia, ale przede wszystkim do wspinania się.

„Nikt nie potrafi sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy patrzy się na konającego przyjaciela i czuje się całkowitą bezradność w obliczu życia, które powoli ulatuje.”

Odkryjecie, co dzieje się w ciele człowieka, który wspiął się na wysokość 8000 metrów, czyli, na czym polega choroba wysokościowa. Dowiecie się, jakie mechanizmy wykorzystuje ludzkie ciało, by radzić sobie z wysokością. Przeczytacie nawet, dlaczego alpiniści często zmagają się z… hemoroidami. 

Co oznacza nazwa Kanczendzonga? Którą górę alpiniści nazywają „fabryką marzeń”? Ile litrów płynów należy przyjmować na dużych wysokościach? Co w żargonie alpinistów oznacza stwierdzenie, że zbocze jest „cykorne”?

„[…] zdobywanie ośmiotysięcznika to stąpanie jedną nogą w zaświatach.”

Podsumowując „Ryczące ośmiotysięczniki” to pozycja, która pozwala poznać życie i osiągnięcia jednej z największych postaci himalaizmu. Dlatego też bez wątpienia powinna znaleźć się na liście lektur obowiązkowych każdego fana himalaizmu. 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Sportowej Książce Roku.



Źródło zdjęcia: własne

Powiązane wpisy:
   1. Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście
   2. Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami
   3. Himalaistki. Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę

niedziela, 14 stycznia 2018

„Lektury dla kibica” – Zamarznięte powieki

Zawsze mierz wysoko.

Rozdział 152.

Spod zamarzniętych powiek – Adam Bielecki, Dominik Szczepański

Na co dzień niezbyt interesuję się górską wspinaczką, jednak po przeczytaniu biografii Jerzego Kukuczki – „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” – z dużą ciekawością sięgnęłam po kolejną książkę podejmującą temat himalaizmu. Tym razem w moje ręce trafiła książka autorstwa Adama Bieleckiego, polskiego taternika, alpinisty i himalaisty, pierwszego zdobywcę ośmiotysięczników Gaszerbrum I i Broad Peak zimą oraz zdobywcę szczytów K2 i Makalu.

„Wejście na ośmiotysięcznik w zimie jest jak podróż na inną planetę, ale my nie byliśmy z NASA.”

„Spod zamarzniętych powiek” to wciągająca opowieść o pasji, życiu pełnym nowych wyzwań i przekraczaniu kolejnych granic. Adam Bielecki odtwarza swoje wyprawy i ekstremalne przeżycia. Przedstawia świat himalaizmu oraz sylwetki innych wspinaczy. Zaprasza czytelnika do odbycia podróży, które w realnym życiu są dostępne tylko dla nielicznych.

To lektura, która wywołuje sporo emocji. Czasem przerażenie, niekiedy smutek, innym razem śmiech, niejednokrotnie podziw. To pełna anegdot i ciekawych historii książka, od której naprawdę trudno się oderwać. 

„-Ale jak ty będziesz się wspinał z takim śpiworem? Co to za namiot? Umrzesz tam – byli przerażeni.”

Intrygujące opowieści zostały uzupełnione pięknymi, unikatowymi zdjęciami. Ponadto w książce zostały zamieszczone kody QR, które po zeskanowaniu za pomocą smartfona prowadzą do filmów z wypraw Adama Bieleckiego. Drugi raz spotkałam się z takim rozwiązaniem w książce sportowej – wcześniej w pozycji „Messi. Uwierz w siebie” – i ponownie mogę stwierdzić, iż to fantastyczny bonus podarowany czytelnikowi.

Kolejnym plusem tej pozycji jest fakt, iż wszystkie specjalistyczne nazwy związane ze wspinaczką zostały od razu wyjaśnione, więc każdy bez problemu zrozumie przekaz autora. Bardzo miło, że Adam Bielecki o tym pomyślał, gdyż dzięki temu jest to książka dla wszystkich a nie jedynie dla miłośników wspinaczki.

„Ciepło oddechu na chwilę topiło lód, ale świat zaraz znikał pod zamarzniętymi powiekami.”

Książka zawiera mnóstwo ciekawostek. Dowiecie się, która góra nosi przydomek „góra morderca”, czy też ile waży metr sześcienny śniegu. Odkryjecie jak nazywa się i gdzie jest położona góra, której kształt znajduje się w logo wytwórni Paramount Pictures. Adam Bielecki zdradzi Wam nawet na jak długo podczas zimowej wyprawy starcza himalaistom jedna para skarpetek. ;) 

„Stok dosłownie usunął mi się spod stóp i zacząłem spadać.”

Czytając tę książkę poznacie wiele interesujących faktów związanych ze wspinaczką. Odkryjecie, czym różni się zdobywanie ośmiotysięczników w Himalajach od tych znajdujących się w Karakorum. Dowiecie się, w jakich okolicznościach himalaistom grozi zatrucie tlenkiem węgla oraz co oprócz niskich temperatur naraża ich na odmrożenia. Przeczytacie, który etap jest najniebezpieczniejszą częścią każdego ataku szczytowego, a także, jakie omamy miewają himalaiści przebywający na znacznych wysokościach. 

„Wiedziałem, że jedziemy po bandzie, jesteśmy zagrożeni i granica, która dzieli nas od śmierci, stała się bardzo cienka.”

Adam Bielecki przeżył wiele w swoim życiu. Opowiada o zasypaniu przez lawinę, a nawet zdradza jak udało mu się przeżyć atak sunnickich zamachowców uzbrojonych w kałasznikowy. Nie omija również trudnych tematów, jednym z nich jest niewątpliwie śmierć partnerów wspinaczkowych. Szczególnie dotyczy to wyprawy na Broad Peak, podczas której zginęło dwóch polskich himalaistów – Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka. Bielecki relacjonuje przebieg wyprawy, przybliża sylwetki uczestników. Następnie odnosi się do medialnej burzy oraz oskarżeń, które skierowano w kierunku jego osoby. Co więcej sam wskazuje błędy, jakie według niego popełnili członkowie wyprawy.

„Broad Peak pokazał mi, jaka może być cena ambicji. Wszyscy chcieliśmy wejść na szczyt i każdy z nas za to zapłacił.”

Podsumowując „Spod zamarzniętych powiek” to świetna lektura. Dla mnie, osoby mającej nikłe pojęcie o himalaizmie, była czystą przyjemnością. Czym więc będzie dla osób zafascynowanych wspinaczką? Mogę się jedynie domyślać. 

„Góry nauczyły mnie, że jeśli mam w nich zginąć, to walcząc.”

Źródło zdjęć: własne

Powiązane wpisy:

poniedziałek, 23 października 2017

„Lektury dla kibica” – Jerzy Kukuczka

Podróż w nieznane.

Rozdział 142.

Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście - Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski

Jerzy Kukuczka był wybitnym polskim himalaistą. W górach dokonywał rzeczy niebywałych, dla przeciętnego człowieka wręcz niemożliwych. Ciągle parł do przodu, zawsze mierzył wysoko, zdobywał kolejne szczyty. Często ryzykował, niewątpliwie żył na krawędzi. Jego wyprawy niejednokrotnie kończyły się tragicznie, ludzie tracili to, co najcenniejsze – swoje życie. Sam Kukuczka długo miał szczęście. Niestety opuściło go ono 24 października 1989 roku podczas próby zdobycia góry Lhotse. Z tej wyprawy już nie wrócił. Swoimi dokonaniami zapisał się jednak w historii drukowanymi literami i jest wspominany do dziś. Świadczy o tym wydana w 2016 roku książka „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście”.

„Jurek wspinał się, aż wszedł na szczyt.”

Biografia Jerzego Kukuczki autorstwa Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego została uznana za Sportową Książkę Roku 2016 w kategorii biografie. I już na wstępie mogę zdradzić, iż ten tytuł w żadnym wypadku nie został przyznany na wyrost. „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” to jedna z lepszych sportowych biografii, jakie miałam okazję dotychczas przeczytać. Piszę „sportowych biografii”, choć nie do końca jestem przekonana, czy himalaizm należy uznać za sport. Niemniej jednak wątpliwości nie ma, co do znakomitej oceny tej pozycji, bo to biografia "pełną gębą". Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski stworzyli bardzo interesujący portret Jerzego Kukuczki. Nietuzinkowe opisy w połączeniu z unikatowymi zdjęciami oraz grafikami górskich szczytów wraz z zaznaczonymi trasami poszczególnych wspinaczek dają fantastyczny efekt. To fascynująca lektura, którą czyta się z nieprzerwanym zainteresowaniem.

„Wspinał się na pionowe ściany, pokonywał przewieszki, jakby nie było przyciągania ziemskiego.”

Najcenniejszym elementem książki w moim odczuciu są zapiski z pamiętnika Jerzego Kukuczki. Dają one wrażenie, iż polski himalaista niejako sam opowiada część swojej historii. Dużą wartością lektury są także wspomnienia i wypowiedzi rodziny, znajomych oraz współtowarzyszy poszczególnych górskich wypraw Kukuczki. W tym relacja jedynego partnera z ostatniej wspinaczki Kukuczki – Ryszarda Pawłowskiego. Warto zauważyć, że załączone opinie nie są wyłącznie pozytywne, nie zabrakło głosów negatywnych i krytycznych dotyczących Jerzego Kukuczki, którego postać niewątpliwie wzbudzała wiele emocji. Nie jest to więc laurka wystawiona himalaiście, ale rzetelna biografia. Jakby plusów było mało to zaznaczam również, iż nie jest to wyłącznie książka o Jerzym Kukuczce. Autorzy lektury nakreślili bowiem szerokie tło jego biografii, poruszają wiele wątków pobocznych i uzbrajają czytelnika w ogrom wiedzy na temat wspinaczki.

„W Himalajach z górą trzeba podjąć grę, jak w szachach.”

Sięgając po tę książkę dowiecie się, jakie Alpy Kukuczka odkrył w wieku dwunastu lat oraz dlaczego rozstał się z Wojciechem Kurtyką, choć tworzyli „najlepszy zespół wspinaczy w historii polskiego himalaizmu”. Odkryjecie, co znalazło się na liście górskich przesądów Kukuczki, czy też, jakie przedmioty Polacy zostawili na szczycie Everestu po pierwszym w historii alpinizmu zimowym wejściu na ośmiotysięcznik.

Autorzy książki nie tylko w niezwykle ciekawy sposób przedstawiają historię polskiego himalaisty, ale doskonale ukazują również realia życia w naszym kraju w okresie PRL-u. Dlatego też czytając tę książkę dowiecie się skąd początkowo Kukuczka brał sprzęt niezbędny do górskich wspinaczek, który nie tylko trudno było zdobyć, ale także, na który nie było go po prostu stać. Odkryjecie, dlaczego Służba Bezpieczeństwa prześwietlała polskich alpinistów, jakie towary przemycali oni zagranicę, a nawet, w jaki sposób Kukuczka zdobywał żywność na wyprawy, kiedy w kraju wszystko było na kartki.

Dzięki tej lekturze będziecie mieli również okazję poznać niebezpieczny świat himalaizmu od podszewki. Dowiecie się jak wygląda zdobywanie szczytu, ile czasu i energii pochłania takie przedsięwzięcie. Odkryjecie, jakie objawy występują przy ostrej chorobie górskiej, ile litrów płynów trzeba dziennie wypić, aby przetrwać w Himalajach oraz jakiej temperatury zwykle można się spodziewać na szczycie Everestu. Przeczytacie jak wygląda śmierć z wychłodzenia, a także dowiecie się jak długo człowiek może przetrwać na wysokości powyżej 7,8 tysiąca metrów, czyli tam gdzie „zaczyna się strefa śmierci”.

Dlaczego Kukuczka nie potwierdził zdobycia Broad Peak? Gdzie i kiedy pierwszy raz stracił w górach towarzysza? Dlaczego oficjalna wersja brzmiała, iż Kukuczkę pochowano w lodowcu pod Lhotse, choć tak naprawdę jego ciała nigdy nie odnaleziono? Jesteście ciekawi odpowiedzi na powyższe zagadnienia? Znajdziecie je oczywiście w książce Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego!

„Ale nawet Jurek Kukuczka miał granice wytrzymałości.”

Nigdy nie interesowałam się himalaizmem, tymczasem tę książkę przeczytałam jednym tchem. To była fascynująca podróż. Podróż w dotąd nieznany dla mnie świat. Wszystko było nowe, naznaczone wieloma emocjami. Bez wątpienia zaliczam pozycję „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” do grona lektur obowiązkowych.


Źródło zdjęcia: http://bi.gazeta.pl/im/ca/ab/13/z20623818Q.jpg

AUTOR: RealAnia