Dziesiątego grudnia o godzinie 22:00 w Madrycie zacznie się największa futbolowa wojna. Naprzeciwko siebie staną dwie piłkarskie potęgi – Real i Barcelona, Barcelona i Real. O tym meczu powiedziano już praktycznie wszystko. Cóż więcej można dodać?
Tak naprawdę tylko prawdziwi i oddani kibice obu drużyn wiedzą jaką wagę ma to spotkanie. Jako fanka Królewskich już od dawna mam zapisaną datę El Clasico w kalendarzu, a na samą myśl że pierwszy gwizdek jest tak blisko przechodzą mnie dreszcze. Natomiast strach przed porażką i upokorzeniem przez Katalończyków spędza mi sen z powiek.
W obecnym sezonie to ekipa Jose Mourinho radzi sobie lepiej zarówno w La Liga, jak i Champions League. Ale jakie to ma znaczenie? W takich meczach nigdy nie ma faworyta. Mecz rozpoczyna się od stanu 0-0, zaś piłka jest jedna a bramki są dwie. Wszystko zweryfikuje boisko.
Nie wiem kto wygra ten mecz, kto zostanie bohaterem, a kto popełni jeden niewybaczalny błąd, ale wiem jedno, że każdy zawodnik Realu zostawi na murawie całe swoje serce i będzie walczył do końca o każdą piłkę. Bo gra dla Madridistas jest największym przywilejem, a potrafią oni wybaczyć wszystko. Wszystko oprócz braku woli walki…..
AUTOR: RealAnia
Święta wojna na Santiago!! Uczta, na którą czekają kibice na całym świecie! Na, którą ja czekam! Mecz nie tylko o wynik, ale o honor i dominację w Primera Division! Już czuję, że wieczór spędzę w maksymalnym napięciu!! Hala Madrid!
OdpowiedzUsuńSezon La Liga zaczyna się od Gran Derbi. I tak też jest tym razem :). Nie powiem, lepszy w całości (jeśli chodzi o grę) był Real, ale to Barca tym razem miała po swojej szczęście. Real już po pierszej bramce dla Barcy coś chyba przeczuwał. Potem już było coraz gorzej. Barca wygrała 3-1, strzelając wszystkie 4 bramki. Nawet w bezpośrednim pojedynku Valdes - Ronaldo, Barca jest lepsza: po kiksie Valdesa padła bramka, po kiksie Ronaldo nie ;P. 'So it begins...', La Liga się dopiero zaczyna...
OdpowiedzUsuńOpadły ze mnie emocje więc mogę skomentować na zimno (dobra na...prawie chłodno). Dramat. Mecz typu "przegrany w głowie". Szybko zdobyta bramka zamiast nam dodać skrzydeł to nam je podcięła... Jak można (no jak??!!) przegrać mecz, w którym się dominuje! Pierwsza połowa świetna! Wysoki pressing, dobra kontrola gry... Zdawać by się mogło, że jest dobrze. A tu co? Druga połowa w trybie stojącym! Mam jakieś deja vu... Każdy mecz z Barca wygląda tak samo... Mocny zdeterminowany początek a końcówka? Każdy widzi... Koszmar uwieńczony porażką!Zaczynam myśleć, że to jest jakiś problem psychologiczny. Bariera Katalonii. Lęk? Respekt? Poczucie niższości? Nie mam pojęcia! Ale oglądając kolejne Grand Derbi mam wrażenie, że stojąc naprzeciw Blaugrany piłkarze Realu popadają w apatię i paraliż. I tu za przykład podać można CR7... Brakuje mi już słów.
OdpowiedzUsuń