czwartek, 2 sierpnia 2012

Kibic wierzący, nie znaczy wielbiący

Trochę o presji, trochę o nadziejach. O tym dziś dwa słowa.

Należę do  tych co nie są zbyt wylewni w osądach i nie chcą mieć oczekiwań. Jestem kibicem wierzącym, pragnącym, ale nie wymagającym. Stąd z moich ostatnich wypowiedzi wieje ilościowa skromność. Kieruje mną zasada„ milczenie jest zlotem”…  W tym przypadku dodaję sobie po cichu, w duchu „oby olimpijskim!”. Do czego zmierzam… Balonik oczekiwań wobec naszych siatkarzy (i nie tylko) narósł do rozmiarów absolutnie ogromnych! Oszałamiająco wielkich mam wrażanie. Od wygranej w Lidze Światowej  wokół naszej drużyny, zapanował absolutny siatkarski szał. Wywiady dosłownie wszędzie (od programów śniadaniowych po poważne publicystyczne), artykuły, plakaty… Cuda wianki i to na kiju! Moje pytanie brzmi… Po co to wszystko? Może spokój, cisza i brak społecznego nacisku to właśnie to czego potrzebują sportowcy by przygotować się do turnieju olimpijskiego?

Z tego medialnego hałasu wyniknęło tylko tyle, że każde potknięcie ( patrz. porażka z Bułgarią ) jest teraz odbierane jako złowieszczy początek końca przygody Siatkarzy z Olimpiadą. A przecież to tylko mecz grupowy… Moim zdaniem pierwsza porażka po tak długiej przerwie ( nie pamiętam dokładnie liczby, ale nasi wygrali kilkanaście spotkań z rzędu) dobrze naszym zrobi i kolokwialnie mówiąc „ochłodzi im głowy”. Ja absolutnie nie chcę negować radości z sukcesów Polskiej Reprezentacji. Sama też jestem szczęśliwa, dumna i wdzięczna za każdą wygraną, ale daleko mi do budowania wokół nich niebiańskiej aury. Droga do zwycięstwa na Olimpiadzie usłana różami nie jest na pewno.

Nadzieje są spore. I warto je mieć! Mamy fantastyczny, charyzmatyczny zespół. Taki z charakterem i pazurem. Nasi Panowie są zdeterminowani, zdyscyplinowani i zdolni do walki o medale. Mają umiejętności i siłę by to osiągnąć, ale trzeba pamiętać, że to sport. Tylko albo aż, ale jednak sport. Wszystko może się zdarzyć. Tym bardziej, że Igrzyska Olimpijskie to turniej specyficzny. W całej swojej unikalności, nieprzewidywalny i  zaskakujący. Zatem moim zdaniem warto mieć nadzieję i trzymać kciuki za Polską Reprezentację Siatkarzy, zamiast oczekiwać od nich pewnego medalu. Wydaje mi się, że wynikająca z polskiej mentalności chęć bycia najlepszym oraz żądza sukcesu jest tak silna, iż łatwo się nam, szarym kibicom, utożsamiać ze sportowcami i swoje marzenia przelewać na nich. Tyle, że sytuacja ta ma dwie strony… Kiedy Siatkarze zdobywają nagrody ich osiągnięcia opiewane peanami  przechodzą do historii, a oni sami wychwalani są pod niebiosa. Kiedy jednak noga im się potyka spadają wprost do sportowego rynsztoka. Taka sytuacja miała miejsce po Mistrzostwach Świata we Włoszech w2010 roku. Przykro się na to patrzy. Zwłaszcza kibicom wiernym, którzy niezachwianie trwają przy Siatkarzach.

Z tego właśnie powodu milczę ostatnimi czasy. Posądzana o pesymizm i sceptycyzm wobec naszej Reprezentacji mówię otwarcie, że boję się zapeszyć. Wierzyć to jedno, liczyć na coś, oczekiwać drugie. Ja liczę(!) na wspaniałe widowisko i na to, że nasi Siatkarze dadzą z siebie wszystko. Tego sobie życzę. A jaki będzie ostateczny wynik? Przekonamy się. Jednak wolę mieć „niespodziankę” niż się rozczarować. Dlatego kochani moi kibice… Ostudźmy swoje medalowe zapędy i dajmy sportowcom robić swoje! Przecież oni tak naprawdę - parafrazując słowa pana Marcina Możdżonka - nic nie muszą, ale mogą. Bardzo dużo mogą:)


AUTOR: Iskra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz