Już po porażce z Betisem było wiadomo, że Real nie ma raczej, czego szukać w lidze hiszpańskiej. Jednak to, co w ostatnich spotkaniach pokazują piłkarze Mourinho sprawiło, że kibice zaczynają się zastanawiać, czy ich drużyna w obecnym sezonie ma w ogóle jakiekolwiek szanse w pozostałych rozgrywkach.
Teraźniejszość
Nawet, jeśli weźmiemy po uwagę fakt, że po 13. kolejce ekipa, (jeśli w ogóle można ją tak jeszcze nazywać) „Królewskich” traciła do lidera 11 punktów i miała małe szanse na obronę trofeum, to mimo wszystko należałoby jakoś się na boisku prezentować. Tymczasem nie dość, że po kolejnych czterech meczach ligowych Real dzieli od Barcelony prawdziwa przepaść, bo aż 16 oczek (!), to styl, w jakim osiąga te wyniki jest po prostu fatalny. Jeśli w ogóle o jakimkolwiek "stylu" można w tym wypadku mówić.
Od wspomnianego meczu z Betisem, Real rozegrał siedem spotkań. W lidze z możliwych 12 punktów do zdobycia, „Los Blancos” wywalczyli zaledwie 7 - wygrali dwa razy (z Atletico Madryt i Valladolid), zremisowali z Espanyolem oraz przegrali z Malagą. W Lidze Mistrzów wygrali z Ajaksem Amsterdam, ale niezależnie od tego zwycięstwa mieli już zapewnione drugie miejsce w tabeli. Natomiast w meczach rozegranych w ramach Pucharu Króla, „Królewscy” pokonali w rewanżu Alcoyano i awansowali do 1/8 finału, gdzie w pierwszym spotkaniu przegrali na wyjeździe z Celtą de Vigo.
„Los Blancos” grają często bez pomysłu, wybierają złe rozwiązania na wykończenie poszczególnych akcji. Gdy rywal wykonuje rzuty rożne obrońcy są zagubieni we własnym polu karnym. Jednak problemem Realu jest przede wszystkim brak skuteczności. Piłkarze Mourinho nie potrafią już nawet wykorzystywać kontrataków, które w zeszłym sezonie były ich „zabójczą” siłą. Stwierdzenie, iż Real ma największe kłopoty w ofensywie potwierdza fakt, że przed meczem z Malagą, ekipa z Madrytu, obok podopiecznych Pellegriniego, miała najlepszą defensywę w Hiszpanii.
Przyszłość
Real Madryt od Nowego Roku w Primera Division grać będzie w zasadzie o dwie rzeczy. O honor oraz o zajęcie miejsca premiującego bezpośrednim awansem do przyszłorocznej edycji Champions League. Natomiast, jeśli ten sezon chce uratować, musi to zrobić w rozgrywkach pucharowych. Postawienie wszystkiego na jedną kartę jest niezwykle ryzykowne, ale Real nie ma wyboru. Copa del Rey będzie niewielkim pocieszeniem, ale Liga Mistrzów to już zupełnie inna bajka.
Aby myśleć o końcowym triumfie, trzeba pokonać najbliższą przeszkodę - Manchester United. Do pierwszego meczu jest jeszcze sporo czasu, ale przed Realem długa droga. Po pierwsze piłkarze z Madrytu muszą odzyskać wiarę we własne możliwości. Muszą ponownie uwierzyć, że mogą wygrywać i to w wielkim stylu. Ważne są powroty, przede wszystkim Marcelo na lewą obronę, Higuaina do linii ataku, a pozostałych zawodników do ich optymalnej dyspozycji.
Real musi, co najmniej osiągnąć formę, którą prezentował chociażby w ostatnich meczach z Barceloną. W przeciwnym razie starcie z „Czerwonymi Diabłami” przerodzi się w koszmar Madridistas.
Drużyna Sir Alexa Fergusona to drugi, po Bayernie Monachium, najtrudniejszy rywal, jakiego Real mógł wylosować. United to niezwykle solidna drużyna w Champions League. Od triumfu w tych rozgrywkach w sezonie 2007/08, jeszcze dwukrotnie grała w finale (w edycji 2008/09 oraz 2010/11 – oba mecze przegrała z Barceloną). Co prawda w zeszłym sezonie doznała dotkliwej porażki, odpadając już w fazie grupowej, jednak wydaje się, że to niepowodzenie tylko zwiększyło ich motywację do odniesienia sukcesu w sezonie 2012/13.
Natomiast Real Madryt od sezonu 2004/05 do 2009/10 nie potrafił przejść do ćwierćfinału, odpadając z rozgrywek sześć razy pod rząd na etapie 1/8 finału. Dopiero w ostatnich dwóch edycjach LM „Królewscy” grali w półfinałach.
Wyeliminowanie Manchesteru będzie nie lada wyzwaniem dla Realu. Wyzwaniem trudnym, ale nie niemożliwym.
Przeszłość
W sezonie 1999/2000 po 17. kolejkach ligi hiszpańskiej Real był dziewiąty w tabeli, kończąc ostatecznie sezon na miejscu piątym. Wtedy pomimo wielu problemów w lidze, drużyna z Madrytu sięgnęła po triumf w Europie. Co ciekawe wówczas na drodze „Los Blanocs” do sukcesu w najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych stanął Manchester United, z którym los połączył Real i w obecnym sezonie. W roku 2000 starcie gigantów odbyło się w ramach meczu ćwierćfinałowego, zaś w roku 2013 obie drużyny zmierzą się w 1/8 finału.
Historia lubi się powtarzać. Czy stanie się tak i tym razem?
AUTOR: RealAnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz