poniedziałek, 1 stycznia 2018

Wspomnienia z 2017 roku…

Rok 2017 przeszedł do historii. Zgodnie z blogową tradycją chciałabym dokonać podsumowania minionych 365 dni. Jak zwykle będzie wyłącznie sportowo i subiektywnie. ;)

Real Madryt

Jak zawsze sportowe podsumowanie minionego roku rozpoczynam od ukochanego klubu. Drużyny, która przysparza mi wielu zmartwień, nerwów, a w niedalekiej przyszłości z pewnością także siwych włosów. Jednak przede wszystkim klubu, który daje mi mnóstwo radości i napawa dumą. Klubu, wokół którego kręci się mój sportowy świat.

Fatalne ostatnie miesiące w wykonaniu Realu Madryt odsunęły nieco na bok wspaniałe dokonania Los Blancos w roku 2017. A przecież był to najlepszy w rok w całej historii klubu z Madrytu!! Królewscy zdobyli pięć – na sześć możliwych – trofeów! Odzyskali tytuł mistrza Hiszpanii. Jako pierwszy klub w historii wygrali rozgrywki Champions League dwa razy z rzędu!! Następnie triumfowali w Superpucharach – Europy i Hiszpanii. W grudniu dorzucili do kolekcji Klubowe Mistrzostwo Świata. Polegli jedynie w Pucharze Króla.

Źródło: realmadrid.com
W związku z powyższym z minionych 365 dni nie mogę i nie chcę zapamiętać katastrofalnych występów z początku kampanii 2017/2018. Chcę zapamiętać najwspanialsze momenty, a było ich, co niemiara! Do perfekcji opanowany przez Zidane’a system rotacji, który zapewnił nam mistrzostwo Hiszpanii. Niesamowite boje w kolejnych rundach Ligi Mistrzów, pokonanie Napoli, Bayernu, Atlético (z fantastyczną akcją Benzemy) i pewna wygrana w wielkim finale z Juventusem! „Uszaty” puchar znowu trafił na Bernabéu! Mówili, że tego trofeum nie da się obronić, ale dla madryckiego klubu niemożliwe nie istnieje! Nie sposób nie wspomnieć także o koncertowej grze Los Blancos w obu meczach El Clásico w ramach Superpucharu Hiszpanii oraz o przepięknych golach Marco Asensio. Cóż to były za spotkania! Kompletna dominacja! Real grał jak natchniony! I to przeciwko komu? Samej Barcelonie! To były najlepsze Klasyki, jakie widziałam w swoim życiu! Tego nie można zapomnieć!

Dlatego też drodzy madridistas, jeśli ktoś odważy się wypominać nam aktualną formę, wyniki i stratę w ligowej tabeli, śmiejąc się, „jaki ten nasz Real jest beznadziejny”, ze spokojem każcie mu przeliczyć trofea w klubowych muzeach i spojrzeć na triumfatora poszczególnych rozgrywek w roku 2017! Ten rok był po prostu Królewski! Nasz! Cały BIAŁY! I nie ważcie się zapomnieć o tym, do czego ten klub jest zdolny!

Moje sportowe wojaże 


Meczami Los Blancos emocjonowałam się w tym roku niestety tylko za pośrednictwem mediów, ale jak każdego roku, także i w 2017 osobiście wzięłam udział w wielu innych wydarzeniach sportowych. 

Wizyty na trybunach rozpoczęłam wcześnie, gdyż już w styczniu wybrałam się na mecz siatkarskiej PlusLigi do katowickiego Spodka. Miejscowy GKS spotkał się z Lotosem Trefl Gdańsk. Pomimo początkowego wyniku – gospodarze prowadzili w setach 2-0 – byłam świadkiem bardzo nerwowego spotkania. Goście z Gdańska doprowadzili bowiem do remisu i zafundowali publiczności huśtawkę emocji przegrywając dopiero w tie-breaku. W marcu natomiast ponownie w Spodku odbyły się Siatkarskie Derby Śląska, czyli GKS Katowice kontra Jastrzębski Węgiel. W tym spotkaniu także do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było rozegranie aż pięciu setów, z tą różnicą, że tym razem to Gieksa przegrywała 0-2, doprowadziła do tie-breaka, w którym ostatecznie poległa. 



Na kolejną sportową wyprawę przyszło mi czekać do maja, kiedy to w Spodku odbył się mecz Polska-Iran w ramach inicjatywy Alei Gwiazd Siatkówki. Spotkanie miało charakter towarzyski, ale emocji nie zabrakło, gdyż był to również ostatni mecz w biało-czerwonych barwach naszego libero – Krzysztofa Ignaczaka. Polacy wygrali, a wypełniony Spodek godnie podziękował za wieloletnią grę „Igły”. 


W czerwcu nadeszły mistrzostwa Europy do lat 21. Impreza, na którą czekałam kilka miesięcy. Wydawałoby się, iż młodzieżowy czempionat nie będzie cieszył się zbytnią popularnością, tymczasem rodacy od razu zakupili sporą część wejściówek i zapełnili trybuny rodzimych stadionów. Z wysokości trybun Stadionu Miejskiego w Tychach zobaczyłam grupowe spotkanie Czechów z Włochami. Nasi południowi sąsiedzi zaskoczyli zgromadzonych kibiców, ale przede wszystkim przeciwników wygrywając 3-1. Fantastyczna atmosfera, wspaniale dopingujący czescy fani oraz sporo dobrego futbolu w pełni wynagrodziły miesiące oczekiwania na owe mistrzostwa. 

Kilka dni później ponownie w Tychach byłam świadkiem pełnego zwrotów akcji meczu półfinałowego pomiędzy Anglią i Niemcami. Atmosfera niestety nie była tak dobra jak w przypadku meczu grupowego, ale pierwszy raz na żywo udało mi się zobaczyć nie tylko dogrywkę meczu piłkarskiego, ale i konkurs rzutów karnych, więc druga wizyta w Tychach zostawiła również jedynie pozytywne wspomnienia. UEFA Under-21 Championship zaliczam więc do jednych z najlepszych sportowych wspomnień minionego roku. Nie zmienia tego ani rozczarowanie brakiem widoku na żywo upragnionych Hiszpanów, ani zwycięstwo w całym turnieju reprezentacji Niemiec. 



Po mistrzostwach u-21 nadeszło kilka „suchych” sportowo tygodni. Jednak nawet podczas urlopu nie mogło zabraknąć akcentów sportowych. Odwiedzając Półwysep Iberyjski udało mi się zobaczyć – niestety jedynie z zewnątrz – kilka piłkarskich aren. Moim oczom ukazał się Estadi Cornellà-El Prat - stadion Espanyol de Barcelona, Estadio Mestalla w pięknej Walencii, a nawet Estadio de los Juegos Mediterráneos w Almerii. W niezapomnianej, powalającej Sevilii przemknęłam obok stadionu Betisu – Estadio Benito Villamarín. W ukochanym Madrycie pewnym punktem wycieczki było rzecz jasna najpiękniejsze na świecie Bernabéu ❤. W stolicy Hiszpanii nie obyło się także bez wizyty w klubowym sklepie Los Blancos. ;) W Porto w oddali ujrzałam Estádio do Dragão, zaś we francuskim Lyonie stadion Parc Olympique Lyonnais. W Niemczech stanęłam natomiast pod areną TSG 1899 Hoffenheim. Jedynym stadionem, który zwiedziłam podczas wakacji było… Camp Nou. Wróg u bram, piłkarski szpieg i te sprawy. ;) 


W sierpniu 2017 roku nadeszły wyczekiwane przez wszystkich siatkarskich kibiców mistrzostwa Europy. Miało być pięknie, a wyszło… dobrze wiemy jak wyszło. Moje rozczarowanie było tym większe, iż od wielu miesięcy posiadałam bilety na mecze rozstrzygające o kolejności drużyn na podium. Mieli być Polacy, a byli Serbowie, Belgowie, Niemcy i Rosjanie. Mazurka Dąbrowskiego i medalu dla naszych siatkarzy w Krakowie nie było. Zobaczyłam jednak „kawał” dobrej siatkówki, a także odwiedziłam tymczasowe muzeum Volley Bajka. Eurovolley 2017 było kolejną wielką, wspaniale zorganizowaną sportową imprezą w naszym kraju, w której miałam szczęście uczestniczyć. Gdyby tylko w czwórce byli Polacy… ach byłaby bajka… 


Pierwszego dnia października pospieszyłam na Dzień Otwarty Stadionu Śląskiego. Moje rodzinne miasto zostało dosłownie zakorkowane, co dobitnie pokazało jak bardzo wszyscy tęsknili za Kotłem Czarownic! Z radością zasiadłam na niebieskim krzesełku i cieszyłam oczy widokiem wreszcie wyremontowanego stadionu, niegdyś Stadionu Narodowego. Tego dnia na Śląskim miał miejsce finał Silesia Marathonu, ja wyczekuję już pierwszego piłkarskiego spotkania, które zostało zaplanowane na marzec 2018 roku.


Rok zbliżał się ku końcowi, ja jednak nie zwalniałam tempa. W listopadzie zawitałam w stolicy, gdzie zostało rozegrane towarzyskie spotkanie Polski z Urugwajem na Stadionie Narodowym. Niewiele brakowało a w ogóle nie byłoby mnie na pożegnaniu Artura Boruca. Katastrofalna – siedmiu godzinna! – autobusowa podróż do Warszawy i bieg przez połowę miasta (nie pytajcie proszę o szczegóły…) sprawił, że zasiadłam na trybunach Narodowego kilka minut po pierwszym gwizdku. Nienawidzę się spóźniać na mecze, ale w zaistniałej sytuacji nie mogłam narzekać, cudem przecież się tam w ogóle znalazłam. Goli niestety nie ujrzałam, ale Polacy nie przegrali, więc świętować można było połowiczny sukces.


Ostatnim akcentem w moim sportowym kalendarzu był wyjazd do Kielc. Było to spotkanie w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych pomiędzy PGE VIVE Kielce a PSG Handball w Hali Legionów. Dotychczas oglądałam na żywo jedynie mecze reprezentacji, nigdy wcześniej nie byłam na meczu rozgrywek klubowych. Pierwsze, co „uderzyło” mnie po wejściu do kieleckiej hali, to… jej wielkość. A w zasadzie „małość”. W porównaniu ze Spodkiem, czy Tauron Areną Kraków wydawało się, że to zwykła szkolna hala. Jednak, gdy rozpoczęło się spotkanie ta niewielka hala zamieniła się w kocioł! Trudno opisać to, co się działo na trybunach. To było coś niepowtarzalnego! Wręcz ogłuszający doping! Niesamowita atmosfera. A na parkiecie wielkie gwiazdy światowego szczypiorniaka. Niestety zawodnicy Vive przegrali to spotkanie jedną bramką, ale walczyli do ostatniej sekundy, dostarczając zgromadzonej publiczności ogromnych emocji. Wspaniale było być częścią tego widowiska! Do dziś jestem pod wrażeniem tego, co działo się w Kielcach! Bez wątpienia jeszcze nie raz zawitam w Hali Legionów.


2017 ---> 2018

Zanim zabrałam się do pisania podsumowania minionego roku, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak wiele przeżyłam w 2017. Ile sportowych aren odwiedziłam, w ilu wydarzeniach wzięłam udział, ile zgromadziłam wspomnień. To był naprawdę wspaniały czas! Oby 2018 obfitował w równie wiele niezapomnianych pozytywnych wrażeń! Tego życzę sobie, wszystkim madridistas i pozostałym kibicom! Zdrowia, radości i życiowej słodyczy!

Szczęśliwego nowego roku 2018!

Feliz año nuevo 2018!

Happy new year 2018!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz