Kolejna książka z półki literatury górskiej.
Rozdział 252.
Solo. Moje samotne wspinaczki – Krzysztof Wielicki
Wejście na ośmiotysięczną górę przeraża i przerasta przeciętnego człowieka. Co więc powiedzieć o zdobyciu jej całkowicie samotnie? To jeszcze odwaga czy już szaleństwo? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale ponieważ większość z nas nigdy nie doświadczy tego na własnej skórze pozostaje jedynie o tym poczytać. Taką możliwość daje Krzysztof Wielicki w książce pt. „Solo. Moje samotne wspinaczki”.
„Czy wszystko lub prawie wszystko zależeć będzie jedynie ode mnie?”
„Solo”
to wspomnienia samotnych wspinaczek Krzysztofa Wielickiego na najwyższe góry
świata – Broad Peak, Lhotse, Dhaulagiri, Makalu, Annapurnę, Sziszapangmę i
Nanga Parbat, – ale wbrew tytułowi książki na jej kartach znajdują się również
historie innych wypraw.
Tematem przewodnim jest
samotne wejście Krzysztofa Wielickiego na Nanga Parbat w 1996 roku. Ten wyczyn
został rozbity na kilka rozdziałów przeplatanych innymi wydarzeniami. Dlaczego
akurat Nanga Parbat? Odpowiedź jest prosta – właśnie tym wejściem Krzysztof
Wielicki zwieńczył zdobycie Korony Himalajów i Karakorum.
„Nie jest łatwo po
zdobyciu takiej góry jak K2 zdecydować się na następną.”
Książka nie jest zbyt
obszerna, to właściwie lektura na zimowy weekend. Trzeba przyznać, że jest
ładnie wydana, zawiera mnóstwo fotografii, co z pewnością podnosi jej ocenę. Na
tym jednak plusy książki w zasadzie się kończą. Muszę uczciwie przyznać, iż pozycja
ta mnie rozczarowała. Wbrew oczekiwaniom lektura nie wywołuje żadnych emocji.
Jest to dość szokujące biorąc pod uwagę, jakie uczucia ogólnie wywołuje
himalaizm i związane z nim ludzkie dramaty. Krzysztof Wielicki nabrał chyba
znacznego dystansu, gdyż nawet o walce o życie, czy śmierci przyjaciół opowiada
„na chłodno”. Takie podejście niestety odebrało lekturze charakter.
Mankamentem jest także
konstrukcja książki. Wybranie jednej wyprawy i przeplatanie jej innymi jest
może i oryginalne, ale wyszło przede wszystkim chaotycznie, tym bardziej, że pozostałe
historie nie zostały ułożone chronologicznie. Liczne wtrącenia i dygresje tylko
potęgują zagubienie czytelnika.
„Trzeba umieć czasem przegrać, chociaż mierzyć
należy wysoko.”
Uczucie rozczarowania po
lekturze „Solo” związane jest także z
małą ilością szczegółów poszczególnych wypraw. W zasadzie tylko przy głównym
wątku – wejściu na Nanga Parbat – temat jest wyczerpany. Pozostałe wspomnienia
zostały potraktowane po macoszemu. Brakowało mi również refleksji i przemyśleń
himalaisty, nie mogę powiedzieć, że ich w ogóle nie było, były, ale w ilości
symbolicznej.
Ponadto dosyć niezrozumiałe
było umieszczenie wspomnień z akcji ratunkowej na Nanga Parbat z 2018 roku, gdy
wyprawa spod K2 wyruszyła na pomoc Elisabeth Revol i Tomaszowi Mackiewiczowi, czy
też ataku terrorystów w Dolinie Diamir. Te historie akurat wzbudzają emocje i
są intrygujące, ale nie miały nic wspólnego z samotnymi wejściami Krzysztofa
Wielickiego. Wygląda na to jakby zostały dodane tylko po to, aby zwiększyć
objętość książki.
„W tak niskiej temperaturze
można zasnąć na amen.”
Mimo wymienionych, dosyć
licznych uwag w książce można znaleźć ciekawe informacje. Dlatego też, jeśli
ktoś sięgnie po tę pozycję z pewnością nie tylko nacieszy oczy pięknymi
zdjęciami, ale i poczyta o himalaizmie.
Krzysztof Wielicki w
swoje książce wyjaśnia, kiedy decydował, że chce zdobyć jakąś górę samotnie, odpowiada
na pytanie, czy Jerzy Kukuczka „kolekcjonował ośmiotysięczniki”, a także zdradza
jak z perspektywy czasu ocenia swoje samotne wejście na Nanga Parbat.
Dowiecie się, które
ośmiotysięczniki budzą w nim największy respekt, jaka refleksja naszła go,
kiedy skompletował Koronę Himalajów i Karakorum oraz według jakich kryteriów
wybrał zespół ratunkowy, który sprowadził Elisabeth Revol z Nanga Parbat.
„Nie ma obowiązku
zdobywania Korony.”
Sięgając po tę książkę odkryjecie,
który ośmiotysięcznik był pierwszym zdobytym przez człowieka, która ściana jest
tą najtrudniejszą w Himalajach, jak parzy się herbatę na wysokości 7000 metrów
oraz co w alpinizmie liczy się bardziej: sprawność fizyczna czy głowa.
Podczas której wyprawy
zginął pierwszy partner wspinaczkowy Krzysztofa Wielickiego? W ile godzin
Krzysztof Wielicki zdobył samotnie Broad Peak? Po którym wejściu na
ośmiotysięcznik otrzymał przydomek „Pegaz”? Którą ścianę Lhotse Reinhold Messer
nazwał „problemem XXI wieku”?
„Już nie liczy się szczyt
[…]. Myślę tylko, jak uratować skórę.”
Literatura górska od
kilku lat przeżywa prawdziwy rozkwit. I tak jak na początku było to bardzo
pożądane zjawisko, tak teraz niestety nastąpił przesyt i spadek jakości
wydawanych książek. Tak też jest w przypadku tej pozycji, gdyż w zasadzie nie wiadomo,
dlaczego ta książka w ogóle powstała skoro już wcześniej Krzysztof Wielicki
obszernie opowiedział o swoim życiu w dwutomowym wywiadzie-rzece pt. „Mój wybór”, a później w
książce „Piekło mnie nie chciało”. W
obu pozycjach poruszał temat swoich samotnych wypraw.
W związku z powyższym osoby
orientujące się w tematyce i życiu himalaisty raczej nic nowego się nie
dowiedzą. Jedynie ci, którzy z tą lekturą rozpoczną swoją przygodę z literaturą
górską mogą cokolwiek z niej wynieść. Choć z drugiej strony dosyć chaotyczna
narracja nie pomoże w uporządkowaniu wiedzy.
„Serce na tak, rozum na
nie.”
Za
możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Sportowej Książce Roku.
Źródło
zdjęcia: własne
Powiązane wpisy:
1. Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz