Niedziela, 28-go października była wspaniała. Przesunęliśmy zegarki o godzinę do tyłu, dzięki czemu mogliśmy się porządnie wyspać. Co prawda, ten dodatkowy czas, zmusił kibiców do dłuższego czekania na wydarzenia sportowe, ale niewątpliwie warto było poczekać na niezwykłą piłkarską ucztę.
Przystawka - derby Liverpoolu
Everton kontra Liverpool. Kapitalna była przede wszystkim pierwsza połowa w wykonaniu obu drużyn. W 14 minucie po mocnym strzale Suareza piłka odbiła się od Bainesa i wpadła do bramki strzeżonej przez Tima Howarda. W 20 minucie Suarez znowu wystąpił w roli głównej i goście wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Gol padł jednak po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, którego sędzia mógł wcale nie odgwizdać. Everton szybko się otrząsnął i zdobył bramkę kontaktową, a w 35 minucie Naismith doprowadził do wyrównania.
Druga połowa toczona była już w znacznie wolniejszym tempie. Emocje sięgnęły zenitu w 94 minucie. Suarez ponownie wpisał się na listę strzelców. Jego radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż arbiter niesłusznie uznał, że Urugwajczyk znajdował się na pozycji spalonej. Mecz zakończył się remisem i dużą kontrowersją.
Danie główne – hit Premier League
Spotkanie Chelsea z Manchesterem United. Mecz w Londynie rozpoczął się tak samo jak derby na Goodison Park – od bramki samobójczej gospodarzy. Tym razem pechowcem okazał się David Luiz. W 12 minucie Manchester prowadził już 2:0 po golu Van Persiego. Od tego momentu piłkarze Roberto Di Matteo zaczęli grać lepiej, jednak długo nie mogli trafić do bramki United. Tuż przed przerwą pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Mata.
Po zmianie stron gospodarze nie zrezygnowali z ataków i w 53 minucie po bramce Ramiresa na tablicy wyników widniał rezultat 2:2. W 63 minucie rozpoczął się dramat „The Blues”. Najpierw słusznie wyrzucony z boiska został Branislav Ivanovic, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Ashleya Younga. Później karygodne błędy na niekorzyść Chelsea popełnił arbiter. W 69 minucie uznał, że Torres próbował wymusić rzut wolny i ukarał Hiszpana drugą żółtą kartką. Jeśli komuś w tej sytuacji należała się kara to powinien ją otrzymać Jonny Evans, który kopnął "El Nino". Sześć minut później gola „na wagę” trzech punktów zdobył "Chicharito". I w tej sytuacji nie popisał się sędzia – powtórki jednoznacznie pokazały, że Meksykanin znajdował się na pozycji spalonej. Gospodarze grając w dziewiątkę nie zdołali ponownie doprowadzić do remisu.
Oba spotkania były bardzo ciekawe. Oba niestety zostały „zabite” przez niewybaczalne błędy arbitrów. Sędziowie swoimi decyzjami pozostawili dużą „rysę” na rozgrywkach Premier League.
(Mój) Deser – Real Madryt
Mecz Realu z Mallorką nie był szczególny. Jednak każde spotkanie „Królewskich” jest moim stałym punktem programu, więc nie inaczej było i tym razem. Piłkarze Mourinho zagrali dosyć „sennie”, ale mimo to zdołali „wbić” rywalowi aż pięć bramek. Bohaterem został Gonzalo Higuain, który strzelił dwa gole i zaliczył dwie asysty. Dwie bramki zdobył również Ronaldo, a jedną „dorzucił” Jose Callejon.
Choć mecz był jednostronny i tu nie obyło się bez pomyłki arbitra. Mallorce należał się rzut karny, ale sędzia nie zauważył zagrania ręką Alvaro Moraty w własnej jedenastce. Na szczęście, w przeciwieństwie do meczów w Anglii, sytuacja ta miała miejsce w końcówce spotkania przy stanie 4:0 dla gości, więc błąd arbitra nie zaważył w żaden sposób na losach spotkania.
Był to mecz bez historii. Warto jednak odnotować fakt, iż Cristiano Ronaldo pobił kolejny rekord – Portugalczyk wpisał się na listę strzelców w ośmiu ostatnich spotkaniach Realu Madryt, co jest jego najdłuższą serią w barwach „Los Blancos”. W tych meczach Ronaldo 14 razy pokonywał bramkarzy rywali.
AUTOR: RealAnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz