niedziela, 27 kwietnia 2014

Król może być tylko jeden!

Po wtorkowym morderczym pojedynku, trwającym trzy godziny zaciętym spotkaniu dwóch wielkich drużyn, to Skra Bełchatów wyszła na prowadzenie w finałowej rywalizacji PlusLigi. Tak właśnie: Skra Bełchatów! Deja vu? Raczej nie. Bowiem nie jest to ta sama drużyna, która dwa lata temu przerwała swój długoletni ciąg zwycięstw i oddała tytuł Mistrza Polski Asseco Rosovii Rzeszów, która od tamtej pory broni go zaciekle. Dodam, że drugi raz z kolei. Deja vu? Owszem:) Ta drużyna w ciągu trzech ostatnich sezonów niewiele się zmieniła. Postawiła na stabilizację i niezawodny skład, co dotąd kończyło się sukcesem.

W środę historia miała się zgoła odmiennie. Szybkie 0:3 i Skra wyjeżdża z Podpromia z dwoma zwycięstwami na koncie i dużą szansą na ponowne założenie korony PlusLigi. Twierdza Rzeszów zdobyta (dwukrotnie!) i rozbita w dość brawurowy, acz konsekwentny sposób. Dlaczego brawurowy? Tak, jakoś przyszły mi do głowy zagrywki posyłane przez Mariusza Wlazłego, notabene MVP obu spotkań, których prędkość przekraczała granice rozsądku.. Bełchatowianie konsekwentnie trzymali się swojego poziomu gry, który wydaje mi się był tego dnia nieosiągalny dla Resovii.

Mecze Skry i Resovii to pojedynek gigantów. Dwa zespoły, które w ostatnich latach zdominowały tron PlusLigi teraz walczą o niego po raz kolejny. Dawna, nieco wypalona Skra Bełchatów potrzebowała dwóch lat, by zorganizować sobie skład na tyle pewny, by znowu aspirować o najwyższe miejsce podium. Czy ten skład ma? Ryzykowna zmiana trenera, powrót Antigi, inwestycja w młodych jak Włodarczyk czy Maćkowiak. Patrząc na wyniki i atmosferę w drużynie cel został osiągnięty.

Z kolei Asseco Resovia przez dwa lata właściwie zmieniła tylko atakujących. Zawodnicy ofensywni stanowili klucz do sukcesu. Zaczęło się od Grozera, a potem Bartman, teraz Schoeps i Konarski. Mistrz Polski stawia na siłę swoich atakujących, którzy mają poprowadzić drużynę, uskrzydlić ją. Dotąd ta taktyka nie zawiodła.

Kto ma większe szanse w tym roku? Nie podejmę się oceny. Skra gładko weszła do finału pokonując w trzech spotkaniach Jastrzębski Węgiel. Górniczy klub nie postawił poprzeczki bełchatowianom zbyt wysoko choć po bardzo udanym sezonie i brązowym medalu w Lidze Mistrzów to właśnie Jastrzębian stawiałam jako faworytów. Rzeszowianie musieli włożyć w awans więcej wysiłku, lecz w ostatecznym rozrachunku wzięli oni górę nad Zaksą Kędzierzyn Koźle. Biorąc pod uwagę pierwsze spotkanie finał zapowiadał się na siatkarską wojnę.

Patrząc na środowy mecz mam wrażenie, że Skra przejęła kontrolę. Bełchatowianom nie brakuje determinacji, a smaczku dodaje też obecność wspomnianego już Stephana Antigi, nowego selekcjonera kadry, który marzy o medalu Mistrzostw Polski na zakończenie sportowej kariery, a świetna forma jaką prezentujei pozytywny wpływ jaki ma na swoich kolegów z pewnością zaprocentuje.

Resovia nie podkuli ogona! Co to to nie! Zresztą byłaby to hańba! Drużyna z Rzeszowa wychodziła już z podobnych opresji i doskonale radziła sobie z podobną presją. Nie wątpię, że dadzą z siebie wszystko. Mam jednak wątpliwości czy to wystarczy. Tak rozpędzoną Skrę trudno będzie zatrzymać (na co zdecydowanie liczę, choć staram się być jak najbardziej obiektywna! Mam nadzieję, że ktoś to doceni:P). Chociaż jeśli miałabym wybrać drużynę, która byłaby w stanie tego dokonać to byłaby to obstawiłabym Resovię właśnie. Kolejne spotkanie finałowe już jutro w hali Energia. Dopóki piłka w grze wszystko może się zdarzyć, a król może być tylko jeden.

AUTOR: Iskra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz