niedziela, 16 lutego 2020

Futbolowe podróże – Mediolan

Wyjazdy zagraniczne łączące mecz piłkarski oraz zwiedzanie stają się powoli moją tradycją. Niezwykle przyjemną tradycją. W roku 2015 był Madryt, rok temu Liverpool, a teraz padło na Mediolan! Zapraszam was na sportowo-podróżnicze podsumowanie wyjazdu do stolicy Lombardii!

Bergamo

Cały wyjazd, choć zaledwie kilkudniowy, był przepełniony atrakcjami i niezapomnianymi wrażeniami. Wszystko zaczęło się już od podróży samolotem z Katowic. Trasa do Mediolanu wiedzie bowiem nad Alpami, więc przez znaczną część lotu wraz z moimi współtowarzyszami mogłam podziwiać piękne widoki górskich szczytów. Po wylądowaniu na lotnisku w Bergamo, jak w całych Włoszech, wszystkich pasażerów lotów międzynarodowych przebadano pod kątem koronawirusa, czyli zmierzono nam temperaturę, po czym bez przeszkód wpuszczono do kraju.

Po wyjściu z lotniska szybko wskoczyliśmy w autobus, aby wykorzystać słoneczne popołudnie na zwiedzanie Bergamo. Wiele osób kojarzy Bergamo jedynie, jako port lotniczy do oddalonego o 50 kilometrów Mediolanu. Tymczasem to bardzo urocze, średniowieczne miasteczko. Najpierw zwiedziliśmy Citta Alta (część górną, stare miasto), a w nim m.in. Bazylikę Santa Maria Maggiore, czy też Katedrę św. Aleksandra. Zaś po zjedzeniu pizzy ciętej na kawałki nożyczkami (tak, nożyczkami ;)), udaliśmy się w stronę Citta Bassa, czyli dolnej części miasta. Po drodze mogliśmy podziwiać panoramę dolnego Bergamo, a także przejść przez jedną z bram miejskich mieszczącą się w murach z czasów weneckich. Spacerując przez współczesną stronę miasta wstąpiliśmy do oficjalnego sklepu Atalanty, w końcu Bergamo to siedziba tego piłkarskiego klubu. Następnie pociągiem pojechaliśmy do Mediolanu, w którym nazajutrz czekała nas główna atrakcja wyjazdu, czyli mecz Inter-Milan.

Serie A – #DerbyMilano

Kibice

Derby Mediolanu zostały zaplanowane dopiero na godzinę 20:45, ale już od rana w mieście krążyły tłumy kibiców. Barwy obu klubów mieszały się dosłownie wszędzie. Na ulicach, w metrze, przy największych atrakcjach turystycznych Mediolanu, a wieczorem na stadionie. Wbrew pozorom nie towarzyszyły temu żadne formy agresji. Fani Milanu przechodzili praktycznie obojętnie obok sympatyków Interu i vice versa. Jedynie pod stadionem jak i w czasie meczu dochodziło do potyczek słownych pomiędzy kibicami. Co równie ciekawe na trybunach obok siebie siedzieli fani obu drużyn, nikt nie krył się ze swoimi sympatiami i całkowicie swobodnie reagował na wydarzenia boiskowe. Podczas całych derbów nic niepokojącego się nie działo, nie było także przesadnie dużo policji.

Przed meczem

W okolice stadionu Giuseppe Meazza, większości kibiców znanego pod nazwą San Siro, przybyliśmy mniej więcej dwie godziny przed meczem i od razu natrafiliśmy na ultrasów Milanu, którzy podążając w stronę zajmowanej przez siebie trybuny „Curva Sud” (Zakole Południowe) wśród flag, rac i przy akompaniamencie bębnów głośno wspierali swój klub. Wtórowali im pozostali kibice Rossonerich przebywający aktualnie pod stadionem. A po chwili odezwali się fani Interu. Po krótkiej wymianie zdań ultrasi udali się na stadion. 

My również podążyliśmy w stronę bramy wskazanej na biletach, a po drodze zakupiliśmy jeszcze okazjonalne szaliki. Aby wejść na stadion musieliśmy przejść przez trzy kontrole. Najpierw czekała nas kontrola tożsamości. Bilety były imienne, więc każdy z nich został sprawdzony z danymi osobowymi widniejącymi w paszporcie lub dowodzie. Następnie była kontrola osobista pod kątem niedozwolonych przedmiotów, a dopiero na końcu bramki z czytnikami. Po potrójnej weryfikacji mogliśmy udać się na właściwą trybunę. Niestety stanęła przed nami nieoczekiwana przeszkoda. Otóż wejście na nasz sektor zagrodzony został z jednej strony barierkami, więc steward nakazał przejście dookoła całego stadionu. Na szczęście do pierwszego gwizdka było jeszcze sporo czasu, a po drodze spotkaliśmy sympatycznego, młodego Włocha, który również podążał w tym samym kierunku i przeprowadził nas nie tylko wokół stadionu, ale także w pewnym momencie pod jego trybunami. Po niespodziewanym spacerze czekało nas jeszcze pokonanie sporej ilości schodów, aż w końcu mogliśmy zasiąść na trybunach. 

Mecz

Po rozgrzewce, na 15 minut przed spotkaniem rozpoczęła się prezentacja obu drużyn, ubogacona efektami świetlnymi. Wyszło doprawdy znakomicie. Następnie ultrasi zaprezentowali oprawy, a po chwili mecz się rozpoczął. Pierwsza połowa upłynęła pod dyktando Milanu, a po stracie dwóch goli fani Nerazzurrich byli totalnie załamani. Za to druga część spotkania bez wątpienia przejdzie do historii. Inter w przeciągu dwóch minut doprowadził do remisu, po kolejnych kilkunastu wyszedł na prowadzenie, by w doliczonym czasie gry dobić rywala. Niesamowity comeback Interu! Od 0-2 do 4-2! Jedni w ekstazie, inni w rozpaczy. Inter wygrywa #DerbyMilano i zostaje liderem Serie A. Doprawdy niesamowity mecz, emocje wręcz nie do opisania, niepowtarzalny klimat!!!

Po meczu

Mediolan ma bardzo dobrze rozbudowaną sieć metra, więc nic dziwnego, że większość kibiców wybrała ten środek lokomocji. Na stacji San Siro Stadio znajdują się bramki, które automatycznie odliczają ilość wchodzących osób, a następnie się blokują. Dlatego też wraz z tysiącami kibiców musieliśmy poczekać na swoją kolej. Na szczęście zapewniono sporo pociągów, a cala procedura przebiegła sprawnie, więc napierający tłum zbyt długo nam nie dokuczał.

Mediolan

Do Włoch wybraliśmy się ze względu na derby pomiędzy Interem a Milanem, ale Mediolan to przecież nie tylko siedziba dwóch wielkich klubów, ale także miasto pełne ciekawych zabytków. Mając do dyspozycji kilka dni udało nam się zobaczyć zarówno najbardziej popularne miejsca, jak i te nieco mniej oczywiste.

Obowiązkowym punktem podczas zwiedzania stolicy Lombardii jest oczywiście Duomo di Milano, czyli mediolańska Katedra. Bez wątpienia perełka Mediolanu. Katedra jest doprawdy przepiękna, robi niesamowite wrażenie z zewnątrz (zwłaszcza przy słonecznej pogodzie), a także imponuje swoim wnętrzem. Największą atrakcją jest zaś wejście na dach, z którego rozpościera się niesamowity widok na panoramę miasta.

Tuż obok Duomo di Milano znajduje się jedna z najsłynniejszych galerii handlowych świata – Galeria Wiktora Emanuela II, pełna wykwintnych restauracji oraz butików najbardziej luksusowych projektantów. Na zakupy w galerii mogą sobie pozwolić nieliczni, ale przejść przez nią musi każdy odwiedzający Mediolan, co uczyniliśmy z wielką przyjemnością. Przeszklone kopuły oraz liczne freski z pewnością na długo zapadną nam w pamięci. Po przejściu przez galerię trafiliśmy na plac Piazza Della Scala, gdzie znajduje się pomnik Leonarda da Vinci oraz jedna z najsłynniejszych scen operowych świata – teatr La Scala. Kolejnym punktem na naszej liście był Zamek Sforzów, Park Sempione, a także Łuk Pokoju.

Nie licząc Katedry i Galerii kolosalne wrażenie zrobił na mnie również Cmentarz Monumentalny. Ktoś powie, a co ciekawego można znaleźć na cmentarzu? Otóż ten mediolański to istna galeria sztuki pod gołym niebem. Niezliczone nagrobki, rzeźby, obeliski i świątynie. Nawet zdjęcia nie oddają jego potęgi. To trzeba po prostu zobaczyć! Innym nieoczywistym miejscem w Mediolanie jest kościół św. Maurycego. Z zewnątrz zupełnie niepozorny, dlatego też nie wiedząc o jego istnieniu można przejść obok jednej z największych atrakcji Mediolanu zupełnie obojętnie. My jednak, jako dobrze przygotowani turyści wiedzieliśmy doskonale, iż koniecznie trzeba wejść do środka, gdyż dopiero wnętrze świątyni zachwyca. Ściany i sufity ozdobione są, bowiem cyklem fresków, przez co kościół nazywany jest „Kaplicą Sykstyńską” Mediolanu.


Oprócz zabytkowej części miasta udaliśmy się również na Piazza Gae Aulenti, czyli do nowoczesnej strony Mediolanu. Tam ujrzeliśmy najwyższy wieżowiec we Włoszech – Torre Unicredit (231 metrów), a nieco dalej dwa unikatowe apartamentowce Bosco Verticale, czyli Pionowy Las. Innym interesującym miejscem miasta jest główny dworzec kolejowy Milano Centrale, a równie ciekawą atrakcją przejażdżka zabytkowym tramwajem, który dosłownie przenosi w czasie wprost do innej epoki.

Wśród zwiedzonych obiektów rzecz jasna nie mogło zabraknąć San Siro, które koniecznie chcieliśmy ujrzeć nie tylko wieczorem w dniu meczu, ale także za dnia. Stadion w obu przypadkach prezentował się równie okazale. W mieście odnaleźliśmy także oficjalne sklepy klubowe Milanu, Interu, a nawet znienawidzonego przez mediolańczyków – Juventusu.

Powrót

Wszystko, co zaplanowałam przed wyjazdem do Mediolanu się udało, a to, czego nie mogłam zaplanować, czyli przebieg meczu, wyszło wyśmienicie. Niestety wyjazd, jak to zwykle bywa, minął w mgnieniu oka i trzeba było wracać do szarej rzeczywistości. Na koniec pobytu spotkała nas niemiła niespodzianka, w postaci opóźnienia samolotu. Tę niedogodność wynagrodził nam jednak niesamowity widok z hali odlotów na Bergamo i górujących nad miasteczkiem Alp. Z lekkim poślizgiem, ale najważniejsze, że szczęśliwie wróciliśmy do Polski. Ciao Italia!


P.S. Więcej zdjęć znajdziecie na naszym Facebooku. Enjoy! ;) ---> Galeria.


Powiązane wpisy:
      1. Real Madryt w Warszawie
      2. Madryt cześć 1 i część 2
      3. Futbolowe podróże – Liverpool

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz