poniedziałek, 30 maja 2016

Weekend jak ze snu

Co to były za dwa dni! Co za wieczory! Co za emocje! Dwa finały Ligi Mistrzów. Dwa spotkania rozstrzygnięte po rzutach karnych. Dwa wymarzone triumfy! Niepowtarzalne chwile!

U11décima! 

28 dzień maja od dawna zaznaczony był w moim kalendarzu. To był dzień najważniejszych derbów Madrytu od dwóch lat. Finał Champions League. Mecz o najcenniejsze piłkarskie trofeum klubowe. Real zanim w 2014 roku zdobył La Decimę czekał na triumf w Europie 12 długich lat. Teraz zaledwie po sezonie przerwy znów wywalczył awans do finału. Gol Sergio Ramosa z Lizbony wciąż tkwił mi w pamięci, kiedy piłkarzom Królewskich ponownie przyszło zmierzyć się z sąsiadem z Madrytu.

Mecz, który żaden fan futbolu nie mógłby przegapić, nie był szczególnie widowiskowy. Jednak ktoś kiedyś powiedział, że finałów się nie gra, finały się wygrywa. Wielkość pokazuje się także wtedy, kiedy drużyna potrafi odnieść sukces gdy na boisku nie idzie, gdy najlepszy zawodnik walczy z kontuzjami, gdy rywal jest lepszy. I Real pokazał swoją wielkość. Pokonał Atletico w karnych i zdobył 11 Puchar Europy! U11décima stała się faktem! Campeo11es! Reyes de Europa!!!

Los Blancos w tym sezonie przeszli niesamowitą drogę. Od niechcianego Beníteza do uwielbianego Zidane’a. Od 0-4 z Barceloną do triumfu w Mediolanie. Gdy wyjeżdżałam z Madrytu w listopadzie po klęsce w El Clásico nie przypuszczałam, że ten sezon skończy się tak cudownie. To jest właśnie futbol! To jest jego magia! Zdarzają się rzeczy niesamowite i historyczne! Ile ja bym dała, aby móc być na San Siro, a później świętować wraz z tysiącami madridistas w Madrycie!! Och... Duszą jestem jednak w stolicy Hiszpanii wirtualnie biorąc udział w zwycięskiej fecie! ;)

Real Madrid: ¿Cómo no te voy a querer? :) ❤

Cud w Lanxess Arenie

Sobota była zdecydowanie futbolowa. Niedzielny wieczór zaś zarezerwowany był dla szczypiorniaka. Vive Tauron Kielce pokonując dzień wcześniej naszpikowane gwiazdami PSG stanęło przed historyczną szansą. Wcześniej żaden polski klub nie triumfował w rozgrywkach Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Wielka szansa, ale i wielka presja. Ciężar spotkania był ogromny, co widać było po zawodnikach Vive. Finałowe spotkanie przeciwko MVM Veszprem nie układało się od samego początku. Ale nieistotne jak się zaczyna, ale jak się kończy, nieprawdaż?

Polskie drużyny, czy to reprezentacja, czy właśnie Vive przyzwyczaiły nas do tego, że niemożliwe nie istnieje, że trzeba wierzyć w nich zawsze, do końca, że zawodnicy nigdy się nie poddają! Jednak to, co się stało w Lanxess Arenie trudno pojąć. Pomimo, iż widziałam wszystko na własne oczy nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało!

Drużyna Tałanta Dujszebajewa przegrywała już 19-28, by następnie dokonać prawdziwego cudu. Vive odrobiło 9 bramek!! Sławomir Szmal przez ponad 11 minut nie puścił gola!!! Emocje sięgnęły zenitu, kiedy kielczanie nie wykorzystali aż dwóch karnych, a na dwie sekundy przed końcem podstawowego czasu gry Krzysztof Lijewski doprowadził do dogrywki. Co to był za rzut!! Kiedy doliczony czas gry także zakończył się remisem i o wszystkim miały zdecydować rzuty karne serce biło mi jak szalone. Dokładnie tak, jak w piłkarskich rozgrywkach Ligi Mistrzów. Hitchcock by tego lepiej nie wymyślił!!

Zawodnicy z Kielc zostawili na boisku wszystko, co mieli – zdrowie, serce, duszę - i gdyby przegrali kibice z pewnością byliby z nich dumni. Jednak oni nie zamierzali przegrać. Nie po tym, czego dokonali w drugiej połowie meczu. Wyrwali to zwycięstwo z rąk Węgrów, zwyciężyli w karnych i przywiozą puchar do Polski.

Niewątpliwie o tym meczu będzie się pamiętało i mówiło latami!!! Takie mecze sprawiają, że kocham sport jeszcze bardziej! :) ❤

AUTOR: RealAnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz